Andrzej Łapicki nie dorobił się willi w Konstancinie ani wielu luksusowych aut. Ale nawet na polskie warunki majątek aktora skromny nie był. 57-metrowe mieszkanie na warszawskim Mokotowie, tantiemy, oszczędności wyceniane są na milion złotych. Większość odziedziczy Kamila. Jest jednak coś, na co liczyć nie może. Renty po mężu nie dostanie.
- W chwili śmierci męża kobieta musi mieć ukończone 50 lat lub być niezdolna do pracy - tłumaczy "Super Expressowi" Wiesława Sadowska-Golka z obsługi prasowej w radomskim oddziale ZUS-u.
Jak widać, przepis jest klarowny i młoda wdowa nie ma żadnych szans na dodatkowe pieniądze. Do pięćdziesiątki jej daleko, całe 22 lata. Poza tym przy panu Andrzeju bardzo rozkwitła.
Zmieniła pracę na bardziej prestiżową. Kiedyś była zatrudniona w magazynie "Teatr", miesięczniku dla wąskiego grona zainteresowanych. Ale odkąd stała się panią Łapicką, została współpracownicą poczytnego pisma dla kobiet "Pani". Niedawno była też asystentką reżysera sztuki wystawionej w Teatrze Polskim.
Pokaźnym zastrzykiem gotówki była też książka wydana w 2010 roku, która wyszła przede wszystkim spod ręki pana Andrzeja. Za chwilę ma wyjść druga ich wspólna pozycja.
Pieniędzy Kamili zapewne nie zabraknie. ZUS nie musi jej wspierać.