Feralnego dnia 5-latek wybłagał u rodziców wyjście na dwór. - Miał być przed domem, zawsze nas słuchał i się nie oddalał - rozpaczają rodzice chłopczyka.
Gdy zorientowali się, że podwórko jest puste, od razu zaczęli poszukiwania. Jeden z sąsiadów zauważył ciałko w stawie. Matka rzuciła się do wody i wyciągnęła dziecko. Próbowała je reanimować. Gdy przyjechało pogotowie, walka o życie malca trwała dalej. Niestety, Kamilek zmarł.
Sprawą śmierci chłopca zajmują się już gostyńscy śledczy.
Dziś na grobie Kamilka usychają już pogrzebowe wiązanki.- Przychodzę tu codziennie. Tak bardzo nam go brakuje - mówi nam ciotka chłopca. - Nie mogę znieść tej tragedii. O tym, co czują rodzice Kamilka, boję się nawet pomyśleć... - dodaje.