Karawana Miłosierdzia Bożego, bo tak nazwana została wyprawa, której pomysłodawcą był ks. Grzegorz Siwiński, wyruszyła 4 września z Koszalina (woj. zachodniopomorskie) i kierowała się do sanktuarium maryjnego w Skrzatuszu w Wielkopolsce. Drewniany barakowóz z pielgrzymami głoszącymi Ewangelię ciągnęły dwa konie.
- Odebraliśmy wiele telefonów od osób, które widziały karawanę w drodze. Wynikało z nich, że koniom dzieje się krzywda - mówi Grzegorz Bielawski (37 l.) z Pogotowia dla Zwierząt. - Karawanę namierzyliśmy niedaleko Skrzatusza. Konie miały krwawe rany, otarcia sprawiające ból, nie dawały się dotykać. Prosiliśmy pielgrzymów, aby wyprzęgli wyeksploatowane konie - dodaje.
Zobacz też: Starszy pan połamał nogi nastolatkom! Poważne zderzenie samochodu z motocyklem [ZDJĘCIA]
Jednak karawana pojechała dalej, a pielgrzymi prosili Boga, by zdjęcia zrobione przez animalsów zniknęły. Wtedy do akcji wkroczyła policja. Konie zostały uwolnione od ciągnięcia wozu ważącego 1,5-2 tony. - Będziemy ustalać, czy zachowanie ludzi, którzy opiekowali się końmi lub z nich korzystali, nosi znamiona znęcania się zwierzętami. Miały one obrażenia. Powołamy biegłego, który ustali, jak do nich doszło - informuje Magdalena Roman z Prokuratury Rejonowej w Pile.
- Kontrolowaliśmy konie na bieżąco. Nie ukrywam, miały otarcia, ale niegroźne - zapewnia ks. Grzegorz Siwiński. - Według mnie cała ta akcja była prowokacją autorstwa Pogotowia dla Zwierząt - spekuluje.