Wieś pogrążona jest w żałobie i rozpaczy. Do tragedii doszło w obejściu Bogdana Z., jednego z największych gospodarzy w okolicy, hodowcy świń. Wczoraj krótko przed południem rolnik postanowił z dwoma synami opróżnić szambo, do którego spływają też nieczystości z chlewni. Wszystko szło zgodnie z planem. Robią to od lat. Ale wtem zatkała się rura wyciągająca gnojowicę ze zbiornika. Wydawało się im, że sami poradzą sobie z awarią. Najprawdopodobniej Bogdan Z. wszedł do szamba jako pierwszy, żeby udrożnić rurę. Założył długie gumowe buty, po drabinie zsuwał się do olbrzymiego zbiornika, który ma ok. 50 mkw. powierzchni i 3 m głębokości. Nagle zasłabł. Widzieli to synowie. Ruszyli mu z pomocą. Za nimi synowa, żona i trzech robotników, którzy pracowali przy elewacji domu. Dosłownie jeden-dwa wdechy śmiercionośnego siarkowodoru wydobywającego się z szamba wystarczyły, by wszyscy tracili przytomność i topili się w nieczystościach. W ciągu kilku minut życie stracili gospodarz Bogdan Z., jego dwóch synów: Wiesław i Grzegorz Z. i żona Grzegorza, Urszula Z. oraz robotnicy - Patryk B., Andrzej J. i Krystian N. Zatruci gazem osierocili pięcioro dzieci. Pozostali członkowie rodziny szybko wezwali straż i pogotowie. Na ratunek dla 7 osób było już jednak za późno. Tylko Elżbietę Z., żonę gospodarza, zabrał do szpitala w Zielonej Górze śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Jest w ciężkim stanie.
Na miejscu pojawili się też śledczy. - Będziemy wyjaśniać przyczyny tragedii - mówi prokurator Zbigniew Fąfera, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail