Na wczorajszej konferencji premier wyciągnął telefon i cytował pogróżki kierowane do jego córki.
- Twoje bękarty zdechną, a ty zostaniesz zabita, rozszarpana na strzępy z całą rodziną. Jesteście parszywym pomiotem smoleńskiego mordercy ( ). Przekaż ryżemu kundlowi, że zostanie zabity za mord smoleński. Chciałem spytać, gdzie będziesz próbowała się ukryć, bo jak ryżemu kundlowi zdejmiemy ochronę, to i Ty się nie ukryjesz - takie groźby otrzymywała Katarzyna Tusk (27 l.).
Ale nie tylko ona. Również szef rządu, jego żona Małgorzata Tusk (56 l.) i syn Michał (32 l.).
BOR czuwa nad bezpieczeństwem Kasi Tusk
Jak przyznał premier, były to najbardziej cenzuralne groźby spośród kilkuset, jakie Tuskowie dostawali w ostatnich dwóch miesiącach. Reszta z nich ma być stekiem wulgarnych wyzwisk. Dlaczego premier w obecności dziennikarzy zdecydował się publicznie odczytać pogróżki pod adresem córki? Bo w ten sposób chciał uzasadnić jej dyskretną ochronę przez funkcjonariuszy BOR. - Moja córka formalnie nie korzysta z ochrony BOR - zapewniał Tusk. I podkreślał, że to nie on, ale właśnie agenci Biura zdecydowali się czuwać nad bezpieczeństwem córki.
Zobacz też: Kasia Tusk na zakupy jeździ tylko do Paryża! Szpilki kupuje za 1700 złotych!
O tym, że Kasia Tusk ma "ogon" w postaci oficerów BOR, "Super Express" pisał 30 stycznia br. Wtedy powodem przyznania ochrony miała być zbytnia aktywność antyfanów internetowego bloga prowadzonego przez premierównę. Podobna sytuacja miała miejsce również dwa lata temu. Wtedy BOR zaczął chronić córkę premiera po tym, jak nękał ją Łukasz P. (48 l.), syn znanego kompozytora.
Wysyłał jej SMS-y, w których ostrzegał ją, żeby uważała na swoje życie. Sprawa trafiła nawet do prokuratury, ale psychofanowi Kasi nie postawiono żadnych zarzutów. Jak przyznał wczoraj premier Tusk, o sprawie ostatnich pogróżek została poinformowana policja i Biuro Ochrony Rządu. - Współpracujemy w tym zakresie z wieloma służbami - informuje nas Dariusz Aleksandrowicz, rzecznik BOR.
Polub se.pl na Facebooku