Ostatecznym termin - 17 sierpnia, północ - minął, a 400 milionów złotych za polskie stocznie nie wpłynęło. To oznacza jedno: transakcja się nie udała, a stoczniowcy po raz kolejny zostali na lodzie.
Co teraz? Rząd ma na razie plan awaryjny. Jeszcze przez dwa tygodnie obowiązuje stoczniowa "specustawa", która pozwala polskiej stronie szukać inwestora bez ogłaszania upadłości zakładu. Dodatkowo Donald Tusk chce się zwrócić do Komisji Europejskiej o pozwolenie na przedłużenie tego terminu. Jest duża szansa, że unijni urzędnicy się na to zgodzą, bo Komisji też zależy na uratowaniu miejsc pracy.
Jeśli rząd nie znajdzie szybko kolejnego chętnego, pozostanie już tylko ogłoszenie upadłości stoczni i wyprzedaż majątku na pokrycie długów. To rozwiązanie będzie jednak oznaczało ostateczne pożegnanie Szczecina i Gdyni z budową statków.
Jest jeszcze jedna kwestia, która powinna rozstrzygnąć się w ciągu najbliższych godzin. Co dalej z Aleksandrem Gradem? Kilka tygodni temu Donald Tusk ogłosił, ze jeśli transakcja z inwestorem z Kataru nie dojdzie do skutku, to w ministerstwie skarbu polecą głowy. Jeśli te zapewnienie nadal są aktualne, jeszcze dziś na biurko premiera powinna zatem trafić dymisja.
Katarczycy nie zapłacili. Grad straci stołek?
2009-08-18
12:20
Wielkie nadzieje ministra Aleksandra Grada legły w gruzach. Tajemniczy inwestor z Kataru nie wywiązał się z umowy i nie wykupił stoczni w Gdyni i Szczecinie. Rząd musi szukać innego chętnego, a minister Grad może już pakować walizki - prawdopodobnie straci stołek.