Stocznie czekają na pieniądze, stoczniowcy na konkrety, a Katarczycy chowają się za skomplikowanymi procedurami. O co dokładnie chodzi?
O to, że katarska agencja rządowa, która teoretycznie jest zainteresowana zakupami w Polsce, nie może tego zrobić bezpośrednio. Żeby stać się właścicielem stoczni, musi na początek przejąć dotychczasowego inwestora, czyli prywatny fundusz Greenrights, który wygrał majowy przetarg.
I tu biurokracja bierze górę nad interesem stoczniowców, bo Katarczycy muszą prywatny fundusz najpierw dokładnie sprawdzić. Po pierwsze nie wiadomo, ile to potrwa, po drugie nikt nie może zagwarantować, że ostateczna decyzja będzie pozytywna dla polskiej strony.
Biurokratyczna spirala zdaje się jednak nie zniechęcać rządu, który ciągle liczy na inwestora z Bliskiego Wschodu. Na brnięcie w interesy z szejkami z Kataru zdecydowany jest również Aleksander Grad, a dla niego to kwestia "być, albo nie być". Choć na razie nie mówi się o dymisji Grada, to obietnica premiera (że zdymisjonuje ministra, jeśli ten nie sprzeda stoczni do końca sierpnia) podobno nadal obowiązuje.
Katarczycy znów kręcą?
2009-08-20
13:26
Komplikuje się sytuacja stoczni w Gdyni i Szczecinie. Nowy inwestor niby jest zainteresowany kupnem zakładów, ale z podjęciem konkretnej decyzji się nie spieszy. Na horyzoncie pojawił się też inny problem - czysto "papierkowy".