Było tuż po szóstej rano. Pani Kasia dopiero co zdążyła otworzyć sklepik. Układała towar na półkach, gdy wszedł zamaskowany bandzior. Zanim zdążyła się obrócić, usłyszała jego zachrypnięty głos: "Ku...o, dawaj pieniądze!". - Odwróciłam się i zobaczyłam w jego ręku wielki nóż. Oniemiałam. W sekundzie wyobraziłam sobie, że tu umrę. Ale ocknęłam się szybko i bezwiednie wydarłam się najgłośniej jak potrafiłam - mówi pani Kasia.
Porażony siłą głosu ekspedientki bandyta stanął jak wryty. Drugi krzyk zerwał go na równe nogi i sekundę później uciekł, nie zabierając ani grosza.
Patrz też: Biała Podlaska: 11-letnia Malwina zginęła, chroniąc mamę przed zabójcą
Dopiero po kilku minutach pani Katarzyna doszła do siebie i wtedy zrozumiała, że tak naprawdę otarła się o śmierć. - Teraz ten koszmar śni mi się po nocach. Mąż odprowadza mnie i po pracy po mnie przychodzi. Inaczej nie dałabym rady pracować. Mam nadzieję, że policja szybko złapie tego bandytę. A wszystkim ekspedientom radzę: w takich sytuacjach krzyczcie ile sił w płucach - dodaje. Policja za pomoc w schwytaniu bandyty oferuje 1500 zł nagrody.