Wątła i szczuplutka 22-latka ma aż tak dużo siły, by na trzaskającym mrozie unieść do góry ważący ponad 100 kg fragment muru budynku i rzucić go na zwłoki dziecka? To mało prawdopodobne, nawet gdyby działała pod wpływem szoku. Aż dwóch policjantów musiało przesunąć gruz, by z miejsca gdzie leżało zamarznięte ciałko Madzi wydobyć zwłoki dziecka.
Czy to oznacza, że Katarzyna W. nie działała sama?
Prokuratorzy właściwie nie mają wątpliwości, że ta nieścisłość może doprowadzić do przełomu w sprawie, wciąż nie ma jednak niezbitego dowodu. Dlatego jeszcze raz zlecono analizę śladów na ubranku Madzi. Drobne szczegóły mogą zdradzić czy i ewentualnie kto pomagał Katarzynie W. a także czy ciało małej Madzi od razu zostało zasypane w gruzach.
Wciąż aktualna jest bowiem hipoteza, że zwłoki dziecka były przenoszone. To natomiast może oznaczać, że działania Katarzyny W. były starannie zaplanowane, a w sprawę może być zamieszane więcej osób niż początkowo przypuszczano.