Czwartkowa konfrontacja w Prokuraturze Okręgowej w Gliwicach nie ma bezpośredniego związku ze śledztwem w sprawie śmierci Madzi. Chodzi w niej o pamiętne wyznanie Katarzyny W., która w nocy z 2 na 3 lutego przed kamerami powiedziała Rutkowskiemu, że Madzi nikt nie porwał, a córeczka zmarła, uderzając główką o próg pokoju. Dzięki temu cała Polska dowiedziała się, że przez ponad tydzień perfidnie kłamała, płacząc i prosząc wszystkich o odnalezienie uprowadzonej Madzi.
Śledczy podejrzewają, że detektyw nakłaniając Katarzynę W. do tych zeznań, przekroczył granice prawa. On sam temu zaprzecza i uważa, że takie oskarżenie jest zemstą matki Madzi. - Katarzyna W. po ucieczce przed przygotowanym przez moje biuro badaniem wariografem, które miało wyjaśnić okoliczności śmierci dziecka, pobiegła do prokuratury i złożyła zeznania przeciwko mnie. Chciała w ten sposób zamydlić oczy opinii publicznej i odwrócić uwagę od siebie - mówi Rutkowski. Nie wiadomo, jak będzie wyglądała konfrontacja i o co będą pytali prokuratorzy obie strony. Śledczy z Gliwic nabrali wody w usta. - Nie będziemy w tej sprawie niczego komentować - ucina prokurator Michał Szułczyński.