Już początek filmu "Kolor zbrodni" kojarzy z wypadkami z Sosnowca. Jest matka, która twierdzi, że ktoś porwał jej dziecko. Kobieta dokonuje fikcyjnego zgłoszenia i w ten sposób udaje jej się oszukiwać doświadczonych śledczych starających się rozwikłać tajemnicę zniknięcia dziecka. Czy ten obraz widziała Katarzyna W.? Czy mógł być dla niej wskazówką, jak postępować po zabójstwiee dziecka? To bardzo prawdopodobne. Dzięki temu wymyślona historyjka o porwaniu Madzi przez tajemniczego mężczyznę nie miała żadnych słabych punktów i nawet doświadczeni śledczy początkowo ją kupili. Do tego doszła gra aktorska Katarzyny W., równie dobra jak hollywoodzkich aktorek.
Katarzyna W. do dziś nie wyjawiła, dlaczego wymyśliła historię o porwaniu Madzi przez nieznanego mężczyznę. Nie chce też się przyznać, czy sama wpadła na ten pomysł. Ani jednego, ani drugiego nie zdradziła ani w prokuraturze, ani w wywiadzie, jakiego udzieliła "Super Expressowi".
Prokuratorzy filmową historię postanowili obejrzeć. Zaś o filmie dowiedzieli się z... komentarzy internautów, którzy szybko skojarzyli podobieństwa między dramatem, jaki rozegrał się w Sosnowcu, a mającym kilka lat obrazem filmowym. - Faktycznie podobieństw między filmem a wersją wydarzeń, jaką zwodziła wszystkich Kasia, jest wiele, choć oczywiście są i różnice. Całkiem możliwe, że ona po prostu widziała ten film. Miała ułatwione zadanie, nad pewnymi rzeczami już nie musiała się zastanawiać. Miała plan i go wykonała - spekuluje dziadek Madzi Sławomir Cieślik (42 l.).
Film "Kolor zbrodni" był inspiracją dla Katarzyny W.?
W amerykańskim filmie zrozpaczona matka zgłasza na policji porwanie. Kobieta twierdzi, że ktoś ukradł jej samochód, w którym znajdował się jej kilkuletni synek. Z czasem okazuje się, że cała historia była wymyśloną przez nią intrygą, która miała ukryć straszną prawdę.