Niedługo minie rok od kiedy cała Polska żyła porwaniem małej Madzi. Dokładnie 24 stycznia Katarzyna Waśniewska zgłosiła na policję, że ktoś uprowadził jej półroczną córeczkę. Przez tydzień bardzo intensywnie dziecka szukała policja i strażacy. Koszt ich pracy to - jak podaje FAKT- kilkadziesiąt tysięcy złotych. Po siedmiu dniach okazało się, że porwania nie było a sprawa robi się coraz bardziej zagmatwana.
Do akcji wkroczył detektyw Rutkowski i w rozmowie z nim Waśniewska wyznała w końcu, że dziecko nie żyje. Twierdziła wówczas, że Madzia wyślizgnęła jej się z kocyka i zmarła a ona ze strachu ukryła zwłoki córeczki. Kobieta nie potrafiła jednak wskazać, gdzie jest ciało Madzi, więc ruszyły kolejne poszukiwania. Strażacy metr po metrze przeszukiwali dno rzeki Przemszy - ich praca kosztowała 20 tys. zł. Zwłok nadal nie udało się znaleźć, konieczne okazało się użycie georadaru. Ten trzeba było wypożyczyć - rachunek powiększa się więc o kolejne kilkanaście tysięcy złotych.
– Trzeba dodać do tego koszty jej pobytu w areszcie, konwojów, doprowadzeń, mieszkania policyjnego, w którym miała być rozpracowywana przez śledczych, ekspertyzy, opinie biegłych, badania, eksperymenty śledcze, pobyt w szpitalu na oddziale psychiatrycznym. Według moich wyliczeń i z mojego policyjnego doświadczenia wynika, że to około 400 tys. zł, jeśli zatrzymamy się w momencie, kiedy Katarzyna Waśniewska po raz pierwszy trafiła do aresztu – mówi FAKTOWI Arkadiusz Andała , szef biura detektywistycznego w Chorzowie, były oficer policji.
Na tym sprawa się jednak nie skończyła, bo po dwóch tygodniach sąd wypuścił 22-latkę z aresztu. Wolność wywalczył jej obrońca z urzędu, którego wynagrodzenie to ok. 3 tys. zł. Policjanci zawieźli Waśniewską w eskorcie pod same drzwi mieszkania rodziców, bo tak sobie wówczas zażyczyła.
Kolejny rozdział kosztownej historii to poszukiwania kobiety, po tym jak 5 listopada jej matk zgłosiła zaginięcie córki. Ruszyła akcja o dużym zasięgu: paliwo do radiowozów, wynagrodzenie dla policjantów, telefony, sprawdzanie bilingów i inne działania operacyjne - w sumie wycenia się na 50 tys. zł.
Do tego dodatkowe 20 tys. zł kosztów za trzy dni poszukiwań Waśniewskiej, gdy była ścigana listem gończym. – W tę kwotę trzeba wliczyć koszt eskorty policyjnej, konwoju, pracy podlaskich policjantów, wyjazd ze Śląska pod Białystok i powrót, działania operacyjne, które doprowadziły do jej zatrzymania – wylicza dla FAKTU Andała.
Zawrotna już suma to jeszcze nie koniec rachunku. Do wyliczeń trzeba dodać też koszty biegłych sądowych, którzy opracowali ekspertyzy na zlecenie prokuratury, koszty pracy prokuratorów, sędziów i policjantów. Wszystko daje nam około 700 tys.zł - oczywiście z kieszeni podatników.
Licznik nadal się nie zatrzymał, bo podejrzana o zabicie córki 22- latka jest teraz w areszcie (dzienny koszt pobytu to ok. 150-200 zł). Śledztwo ciągle trwa.
KATARZYNA WAŚNIEWSKA kosztowała NAS już 700 TYSIECY ZŁOTYCH! Ile jeszcze ZAPŁACISZ ZA WAŚNIEWSKĄ?
Do tej pory wszyscy zastanawiali się tylko, gdzie jest Katarzyna Waśniewska, jak udało jej się przechytrzyć policję, kto jej pomaga i kiedy wreszcie zostanie złapana. Kiedy od dwóch dni jest znowu w areszcie czas podliczyć, ile kosztowała polskich podatników historia z matką zamordowanej Madzi w roli głównej. A suma jest rzeczywiście zawrotna i cały czas rośnie...