Zamyślona, zgaszona twarz, na której maluje się smutek. Choć od śmierci jej wnuczki nie minął rok, Leokadia W. wygląda, jakby zestarzała się o 10 lat. Bardzo przeżywa tragedię i to, co dzieje się z jej córką Katarzyną. Ból stara się ukoić w kościele, do którego chodzi codziennie.
Tak było też wczoraj. W czasie gdy Katarzyna Waśniewska szykowała się do wyjazdu z aresztu do sądu okręgowego, jej matka już o godz. 7 nad ranem pojawiła się w kościele w Sosnowcu. Czy modliła się o zbawienie duszy swej córki? A może tylko o uniewinniający wyrok dla Katarzyny? Wyszła po półgodzinie i wróciła do domu.
Dwie godziny później Katarzyna Waśniewska tylnym wejściem w obstawie policji weszła do budynku prokuratury. Przesłuchanie nie trwało długo, co może oznaczać, że matka Madzi nie chce współpracować ze śledczymi. Wyszła z przesłuchania po niecałej godzinie. Zapakowano ją do więźniarki i odwieziono do celi. Czy zeznania Waśniewskiej coś wniosły do sprawy? - Nie udzielamy informacji na temat przeprowadzonych czynności z udziałem podejrzanej - ucina pytania Marta Zawada-Dybek, rzecznik prasowa prokuratury.
"Super Express" dowiedział się jednak, że Katarzyna Waśniewska poprosiła o wyznaczenie obrońcy z urzędu. Natomiast prokuratura zapowiada, że wkrótce złoży wniosek do sądu o przedłużenie aresztu dla Katarzyny na kolejne trzy miesiące.