Bartek Waśniewski został sam. Siedzi w łódzkim mieszkaniu Rutkowskiego, gdzie jeszcze do wtorku ukrywał się wraz z żoną. Ale Katarzyna Waśniewska zniknęła, zostawiając po sobie list z kilkoma mętnymi zdaniami. W apartamencie jest ciemno, okna zasłonił żaluzjami. Po południu detektyw zarządził, by jego ludzie zabrali go do nowej kryjówki w Warszawie.
A matka Madzi wróciła do Sosnowca. W środę przed godziną 18 widziano ją, jak ukrywa się na miejscowych działkach. Są świadkowie, którzy widzieli ją rozmawiającą z ok. 50-letnią kobietą i młodym mężczyzną. Przynieśli jej obiad, który zjadła na betonowym murku. Rysopis tych osób odpowiada matce i bratu Waśniewskiej.
Wiadomo, że Katarzyna Waśniewska zgłosiła się na policję. Podała swój aktualny adres, pod którym śledczy mogą jej szukać, na wypadek gdyby była potrzebna w prowadzonej sprawie (prokuratura oprócz sprawy śmierci dziecka prowadzi inne śledztwo - udziału detektywa Rutkowskiego w sprawie śmierci Madzi). Wskazała adres swoich rodziców w Sosnowcu. Skontaktowała się nawet z Bartkiem, by powiedzieć mu, gdzie jest - dowiedzieliśmy się nieoficjalnie.
Bliscy Katarzyny unikają dziennikarzy, a ich dom zmienił się w twierdzę. Zaszyli się tam razem z podejrzaną o nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka. Wychodzą tylko z konieczności.
Wczoraj dziennikarze "Super Expressu" odnaleźli Katarzynę Waśniewską. Składała zeznania w prokuraturze w Gliwicach. Nie chciała rozmawiać. Po wszystkim uciekła z bratem na dworzec, gdzie wsiadła na pociąg do Sosnowca. Taszczyła ze sobą wielką walizkę. Wróci do domu na stałe czy spróbuje się ukryć gdzieś dalej? Może za granicą?