Jak już pisaliśmy, Katarzyna próbowała odebrać sobie życie w Wielki Piątek. To była jej druga próba samobójcza. Wcześniej wypiła detergent w areszcie, w którym przebywała w lutym tego roku. Tym razem połknęła środki psychotropowe. Tak jak poprzednio, jej życie ani przez moment nie było jednak zagrożone. Po telefonie alarmowym od matki, po Katarzynę pojechała karetka. Ratownicy znaleźli kobietę na ławce w katowickim parku Kościuszki. Zabrali ją do szpitala MSWiA. Tam lekarze zrobili jej płukanie żołądka, a potem wysłali na obserwację psychiatryczną. - To standardowa procedura w takich przypadkach - twierdzą.
Straciła wsparcie męża
W nocy z piątku matka Madzi została przewieziona z Katowic do Szpitala Miejskiego w Sosnowcu, gdzie znajduje się oddział psychiatryczny. Przebywa tam do teraz. Zamknięta w pomieszczeniu bez klamek, za kratami, ma czas, by myśleć o przyszłości. A ta nie rysuje się najlepiej. Do tej pory kobieta mogła liczyć na wsparcie męża, Bartłomieja Waśniewskiego (23 l.). Po ucieczce z domu w minioną środę sama się jej pozbawiła. Jak się dowiedzieliśmy, kiedy nałykała się tabletek w parku, najpierw zadzwoniła do Bartka. - Przyjedź po mnie - poprosiła. Ten jednak zdecydowanie odmówił. Zamiast jechać, zatelefonował do matki swej żony. - Kasia jest w Katowicach nietrzeźwa albo naćpana - poinformował ją. Wtedy właśnie matka Katarzyny zadzwoniła po pomoc na alarmowy numer telefonu.
Co dalej?
Przeciw Katarzynie Waśniewskiej toczy się śledztwo prowadzone przez prokuraturę w Katowicach. Kobieta ma zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka oraz próby skierowania śledztwa w złym kierunku. Do tej pory nie chciała współpracować z prokuraturą, co według matki Bartka doradzał jej adwokat Marcin Szymonek. Jednak Szymonek wypowiedział swoje pełnomocnictwo. Być może teraz Katarzyna złoży bardziej obszerne wyjaśnienia. Na razie pojawiła się w prokuraturze w Gliwicach i zeznawała w sprawie... Krzysztofa Rutkowskiego (52 l.), któremu zarzuca się przekroczenie uprawnień.
Do księgarń ma trafić książ-ka o Katarzynie Waśniewskiej. Jej zapowiedź na internetowej witrynie sklepu Empik została jednak szybko zdjęta wobec fali protestów internautów.
Psycholog Zbigniew Nęcki uważa, że to co zrobiła matka Madzi było udawane: Ona wcale nie chciała się zabić
Osobie, która leży w szpitalu po próbie samobójczej, na ogół się współczuje. W przypadku Katarzyny Waśniewskiej (22 l.) jest jednak inaczej. - Przedawkowanie tabletek przez matkę Madzi miało tylko zwrócić na nią naszą uwagę - uważa prof. Zbigniew Nęcki (66 l.), psycholog społeczny. - Ona wcale nie chciała się zabić - jest przekonany prof. Nęcki. - W tym geście była duża dawka histerii i gry, po prostu zrobiła to na pokaz - ocenia. Zdaniem psychologa Katarzyna nie jest zagubioną osobą w rozpaczy, ale od początku do końca pogrywa sobie ze wszystkimi obserwatorami sprawy Madzi. - Jest jeszcze większą aktorką, niż moglibyśmy się spodziewać, a zarazem reżyserem, i to reżyserem jak z typowego kabaretu - mówi ekspert. - Najpierw list pożegnalny i zniknięcie - moment kulminacyjny, jak puenta dowcipu w skeczu, a potem znów złagodzenie, spowolnienie akcji i ponownie ważny moment, czyli połknięcie tabletek. Wciąganie ludzi w pułapki daje Katarzynie złośliwą satysfakcję figlarza - ocenia Zbigniew Nęcki.
Katarzyna nie chce widzieć swojego męża w szpitalu
To małżeństwo ewidentnie się rozpada... Katarzyna Waśniewska (22 l.), która przebywa na oddziale psychiatrycznym sosnowieckiego szpitala widuje się wyłącznie z matką oraz bratem. Jak się dowiedzieliśmy, poprosiła personel, by nie wpuszczać do niej męża Bartłomieja. Kobieta najwyraźniej ma mu za złe, że nie przyjechał po nią, kiedy nałykała się proszków w katowickim parku. Prawdopodobnie jednak Bartek i tak nie zamierzał jej odwiedzić. Nie może darować żonie ucieczki.
Detektyw Krzysztof Rutkowski: Bartek, jedź ze mną za granicę!
Uciekaj przed tą kobietą - taką radę ma dla Bartłomieja Waśniewskiego (23 l.) pomagający mu niemal od samego początku Krzysztof Rutkowski (52 l.). Jego zdaniem przez najbliższe tygodnie, a może i miesiące Bartek nie ma szans na normalne życie. - Na Bartka i Katarzynę już wydano wyrok, choć prokuratura dopiero bada sprawę, a do aktu oskarżenia jeszcze daleko - mówi Krzysztof Rutkowski. - Ja mówię: Bartek, wyjedź jak najszybciej za granicę. Ja ci chętnie w tym pomogę - dodaje Rutkowski. Krzysztof Rutkowski zamierza odwiedzić Bartka w Sosnowcu tuż po świętach. - Wtedy przedstawię mu tę propozycję ze szczegółami - zapowiada.