- Dzisiaj wyrażasz się o ojcu dobrze, ale podobno miałaś koszmarne dzieciństwo. Czy to prawda, że ojciec pił i znęcał się nad rodziną?
- Teraz wobec mnie i brata zachowuje się w porządku, choć nie zawsze tak było. Cieszę się, że mam wsparcie w rodzinie.
- Próba samobójcza w katowickim parku nie była pierwsza. Podobno chciałaś się zabić już w liceum...
- To bzdura. Plotki. Pierwszy raz o tym usłyszałam od p. Izabeli, autorki książki o mnie, która to z kolei usłyszała od kogoś innego. Pojawiły się też plotki, że w młodości wstąpiłam do zakonu. Kiedyś nawet spotkałam kolegę, który był zdziwiony, że ja nie w habicie. A ja tam po prostu pracowałam, pomagałam.
- Mówimy o stowarzyszeniu Tebah. Dla wielu to sekta. Podobno jeden z tamtejszych zakonników jest ojcem dziecka twojej koleżanki.
- Też tak słyszałam, ale nie rozmawiałam z nią o tym. Znałam ją w dzieciństwie, ale nasz kontakt się urwał. Wiele lat później spotkałyśmy się w Czeladzi na czuwaniach modlitewnych. Ania pracowała tam tak samo jak ja. Trochę się wtedy kłóciłyśmy. Odeszłam stamtąd i nie wiem, co się tam działo potem.
- Czy to prawda, że zostałaś zgwałcona na studniówce?
- Nikt mnie na studniówce nie zgwałcił. Poszłam tam z moim ówczesnym chłopakiem, który trochę za dużo wypił. Więc wyszłam z tej studniówki niedługo po północy. Odebrał mnie tata. O plotkach o gwałcie też usłyszałam od pani Izy, która niestety pisze tę książkę. Zbierając do niej materiały, pytała się o plotki, więc ma plotki.
- Dlaczego nie chciałaś się przebadać wykrywaczem kłamstw. Były dwie próby...
- Pierwsza próba i tak nie doszłaby do skutku, bo byłam w fatalnym stanie. Nawet pan, który przeprowadzał badanie, powiedział, że to nie ma żadnego sensu. A druga próba, jak się okazało, to była próba medialna. Przed bramą stał wóz TVP, wszędzie kręciły się pismaki. Krzysztof (Rutkowski - przyp. red.) chciał zarabiać na nas pieniądze.
- Myślisz, że Krzysztof Rutkowski brał za to pieniądze?
- Myślę, że tak. Albo miał jakieś układy
- To dlatego uciekłaś z kryjówki detektywa?
- Po pierwsze, nie uciekłam. Zadzwoniłam do mamy, że przyjeżdżam i że jadę do Gliwic złożyć zeznania w sprawie Krzysztofa. No więc jaka to ucieczka? Od męża - tak. Jak najbardziej, bo jeśli on chciał nadal stać murem za Krzysztofem i brać udział w tym całym cyrku, to proszę bardzo. To jest jego wola.
- Jak wyglądały wasze relacje z Rutkowskim?
- Krzysztof jest osobą, która jak powie, tak ma być. Przychodzi i wydaje rozkazy. Luiza (narzeczona detektywa - przyp. red.) oceniała go jako manipulatora. Powiedziała nam, żebyśmy mu nie wierzyli. To są jej słowa.
- On tak samo mówi o tobie. Nazwał cię wyrachowaną manipulantką.
- Czytałam to na blogu. Ale sama Luiza, gdy przyjechali z Krzysztofem do nas, powiedziała mi w kuchni, żebyśmy się w to nie bawili. Powiedziała to, gdy Krzysztof chciał, żebyśmy udzielili wywiadu "Gazecie Łódzkiej", bo niby każ-da osoba z Łodzi przychodzi rano do sklepu po chleb i "Gazetę Łódzką".
- Czy macie wrażenie, że Rutkowski wami manipulował, że was wykorzystał?
- Myślę, że sobie zrobił niezłą reklamę i przesadził.
- W którym momencie przekroczył granicę?
- Jak wylądowałam w areszcie. Powinien już dać spokój. Powinien zmienić branżę na rozrywkową, bo się w niej chyba lepiej czuje. A to, co się dzieje teraz z tym filmem, dla mnie to już jest przegięcie. Mojej zgody na film nie dostanie, nie chcę tego. Myślę, że nikt w tym kraju nie pójdzie na taki film.
- A może to wy na tym zyskaliście. Podobno wydawał na was 25 tys. złotych miesięcznie.
- Udostępnił nam mieszkanie w stanie surowym. Był tam materac dmuchany, aneks kuchenny z lodówką. No i łazienka, ale poza tym to mieszkanie było puste.
- Czy w czasie tej dramatycznej rozmowy w pokoju hotelowym Rutkowski wymusił na tobie przyznanie się?
- To jest kwestia śledztwa, które prowadzi prokuratura w Gliwicach. Mogę jedynie powiedzieć, że Krzysztof ma w nim postawione dwa zarzuty.
- Dlaczego go okłamałaś i podałaś błędnie miejsce ukrycia zwłok?
- Po pierwsze dlatego, że pierwszą rzecz, jaką Krzysztof potem zrobił, to zadzwonił do dziennikarzy. Zrobiłam to zupełnie świadomie, celowo.
- Dlaczego zmieniłaś taktykę i zaczęłaś współpracować z prokuraturą? Wcześniej nie zeznawałaś.
- Miałam takich doradców. Pan Krzysztof traktował prokuraturę dosyć negatywnie i nastawiał mnie tak samo do niej.
- Masz żal do Rutkowskiego?
- Mam żal o to, że wykorzystał nas do zrobienia sobie reklamy i że osłaniał się nami. Na przykład pan Krzysztof zaproponował nam konferencję w tym samym czasie, gdy sąd ogłaszał wyrok skazujący go. Użył mnie jako piłeczki do odbicia w stronę prokuratury, że niby wszystko jest sfingowane i prokuratura postępuje niegodziwie. Dlatego absolutnie nie chcę mieć z nim nic wspólnego.
- Gdyby nie on, dłużej ukrywałabyś prawdę...
- Pewnie i tak bym nie wytrzymała... A tak zrobił to na oczach całej Polski. Dlatego ma zarzuty. Nie przebaczę mu tego, co zrobił, bo ani razu mi nie powiedział: Przepraszam Kaśka, że to wyszło do mediów.
Już w poniedziałek: Już w poniedziałek: Tylko nam Katarzyna Waśniewska ujawnia całą prawdę o śmierci Madzi. Czy dziewczynka została zamordowana? Czy ktoś pomagał ukryć ciało dziecka? Co naprawdę wydarzyło się w areszcie? I dlaczego nie boi się wyroku?