- Kiedy ostatni raz kontaktowałaś się z Bartkiem?
- To był chyba kwiecień.
- Pamiętasz, o czym rozmawialiście?
- O tym, czy Bartek ma świadomość, że dlatego, iż nie jest w stanie sprzeciwić się mamie, obydwoje cierpimy. On wtedy myślał, że jeszcze trochę poczekamy, przecierpimy i będziemy się potajemnie spotykać. Trochę utopijny pomysł.
- Możecie jeszcze kiedyś być razem?
- Myślę, że nie.
- Dlatego, że tańczyłaś na rurze?
- Nie tańczyłam na rurze. Ja tam byłam kelnerką. Chodziłam może trochę skąpo ubrana, ale nie tańczyłam na rurze.
- A co byś chciała powiedzieć Bartkowi?
- Żeby się zdecydował - albo składa ten pozew, albo nie składa.
- To on nie złożył jeszcze tego pozwu?
- Nie!
- No to może ty złożysz, skoro uważasz, że nie ma szansy na to, żeby wasze małżeństwo przetrwało.
- Żeby złożyć pozew o rozwód, trzeba co najmniej pół roku zaniechać współżycia. Więc nie mam po co go teraz składać. No bo po co mam się potem tłumaczyć, kiedy się z nim ostatnio spotkałam i co na tym spotkaniu robiliśmy.
- Nie brakuje ci Bartka?
- Czasami. Ale staram się tę tęsknotę w sobie zabić.
- Dlaczego? Może we dwoje byłoby wam łatwiej przez to wszystko przejść?
- Bartek ma jeden problem - za bardzo słucha mamusi. I tak było od początku. Najpierw on musi dorosnąć i zmądrzeć.
- Kiedy za nim tęsknisz?
- Jak zasypiam. Czasami po jakimś śnie...
- Będziesz się domagać od niego alimentów dla siebie?
- Absolutnie nie.
- Masz kogoś?
- Nie mam. Mam przyjaciół.
- Czy po rozwodzie byłabyś w stanie stworzyć jeszcze rodzinę i mieć dzieci?
- Na razie, nie. Muszę sobie to wszystko poukładać. Ale może zmienię zdanie.
- Z czego teraz żyjesz? Jak wygląda taki zwykły dzień?
- Wstaję rano, sprzątam, gotuję, prasuję. Jeśli to jest wtorek, środa albo piątek to idę na dozór policyjny. Przyjeżdżam do Krakowa. Staram się odpoczywać w Krakowie.
- Dlaczego tak często jeździsz do Krakowa?
- Kiedyś, jeszcze na Śląsku, pomogłam jednemu chłopakowi. Znaliśmy się ponad trzy lata. A teraz jak wiosną przyjechałam do Krakowa, to go spotkałam przez przypadek. Spytał, czy chcę tutaj zamieszkać. I tak zaczęłam mieszkać i pracować w Krakowie.
- Nie chcesz wrócić do pracy w klubie nocnym?
- Żeby mnie wszyscy wyzywali i prześladowali? Nie.
- Jeśli chcesz być kelnerką, jak podobno byłaś, to niby dlaczego ktoś miałby cię nękać?
- Jak idę do sklepu na osiedlu, to pod moim adresem lecą wyzwiska i groźby. To straszne. Na szczęście w Krakowie jestem trochę bardziej anonimowa. Tu mogę odetchnąć.
- Nie dziw się. Dla większości ludzi jesteś matką, która zabiła swoje dziecko.
- Tak media to przedstawiają... Nie zabiłam.