Wczoraj rano Katarzyna Waśniewska z kajdankami na rękach została przewieziona przez policję z aresztu do siedziby katowickiego sądu. Zrezygnowała tym razem z wyzywającego czerwonego kapelusika, w którym została zatrzymana po swojej ucieczce na Podlasie.
Założyła na głowę bardziej stonowaną czapkę, a twarz ukryła pod zamotanym szalikiem. O godz. 9 sędziowie rozpoczęli posiedzenie, podczas którego decydowali, czy matka Madzi pozostanie w areszcie przez kolejne trzy miesiące. Taki wniosek złożyła prokuratura. Dla śledczych było to oczywiste.
- Podejrzanej grozi wysoka kara, może próbować utrudniać śledztwo, może znowu próbować uciec. Już raz złamała warunki policyjnego dozoru i się ukryła - uzasadniała Marta Zawada-Dybek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Katowicach.
Dla sądu nie było to chyba aż tak oczywiste, bo wniosek rozpatrywał przez kilka godzin. Ostatecznie jednak uznał argumenty prokuratorów prowadzących śledztwo.
- Sąd przedłużył okres tymczasowego aresztowania do 14 stycznia przyszłego roku. Sporządzenie uzasadnienia tej decyzji jednak
odroczył o dobę - mówił Jacek Krawczyk, rzecznik prasowy katowickiego sądu, po zakończeniu posiedzenia.
To oznacza, że najprawdopodobniej matka Madzi pozostanie za kratami aż do rozpoczęcia swojego procesu. Choć śledczy z Katowic nie udzielają informacji o terminie zakończenia prowadzonego dochodzenia, to wcześniej mówili, że po przesłuchaniu Katarzyny Waśniewskiej (odbyło się w środę) będą już bardzo blisko sporządzenia aktu oskarżenia.
Zresztą samo śledztwo, przedłużane kilka razy, ma się zgodnie z planem zakończyć 24 stycznia nadchodzącego roku.