Rozprawa w sprawie zabójstwa Szymonka toczy się od kilku miesięcy. Oskarżonymi są Beata Ch. oraz jej konkubent Jarosław R. (42 l.). Oboje wzajemnie obarczają siebie winą za śmierć chłopczyka. Katarzyna Waśniewska została wezwana przed oblicze sądu, by przedstawić swoje relacje z Beatą Ch. Nie ukrywała, że ma pretensje do koleżanki z celi, że donosiła na nią podczas śledztwa, które przeciw matce Madzi (6 mies.) prowadziła Prokuratura Okręgowa w Katowicach. Beata Ch. powiedziała wtedy, że Katarzyna przyznała się jej do rzucenia córeczką o podłogę. Miała to zrobić w złości, pod wpływem narkotyków.
Zobacz też: Katarzyna Waśniewska wypiękniała w więzieniu! [NOWE WIADOMOŚCI]
- Nie rozumiem jej aktywności procesowej w mojej sprawie. Uważam, że to nie jest w porządku. Nie wiem, co nią kierowało: czy życzenia prokuratora, czy jakieś inne pobudki. O to mam żal do niej. W celi nasłuchałam się wielu opowieści o jej negatywnym zachowaniu wobec innych osób. A wczoraj słyszałam, że Beata Ch. stoi w rogu spacerniaka i płacze. To są różne opowieści, nie chcę za ich przytaczanie brać odpowiedzialności, bo to mogą być kłamstwa - mówiła przed sądem Katarzyna Waśniewska. Matka Madzi dodała, że osadzone kobiety powinny trzymać język za zębami. - Jest taka praktyka w areszcie, że to, co dzieje się w celi, nie wychodzi poza nią. Nie chodzi o zatajenie czegoś przed śledczymi czy sądem, ale przebywamy razem na małej przestrzeni. Musimy jakoś zacząć sobie ufać, by to osadzenie przebiegało w znośnych warunkach - tłumaczyła Waśniewska.
Ciekawe, czy inne aresztantki jej ufają...