Katarzyna Waśniewska obecnie przebywa w areszcie. Jak informowaliśmy na se.pl widziała już akt oskarżenia, który prokuratura złoży jutro w sądzie. Waśniewska nie wniosła żadnych zastrzeżeń. Śledczy oskarżają ją o zaplanowanie śmierci Madzi,a następnie wykonanie planu.
Jak zatem wyglądał ten plan? 24 stycznia, czyli w dzień, kiedy Waśniewska ogłosiła zaginiecie dziecka, rodzice Madzi byli umówieni ze znajomymi wieczorem. Madzia miała trafić do dziadków. Para wyszła na krótko przed godziną 16.00 z mieszkania przy ulicy Floriańskiej w Sosnowcu, jednak Waśniewska tłumacząc się, że zapomniała pieluszek wróciła z dzieckiem na górę. Bartek poszedł dalej.
W mieszkaniu Waśniewska najprawdopodobniej udusiła dziecko - tak przynajmniej wynika z badań śledczych. Do uduszenia doszło miękkim przedmiotem - poduszką, kocem. Z badań wynika także, że dziecko upadło, ale nie był to upadek śmiertelny.
Potem Waśniewska zawinęła dziecko w kocyk i wyszła na dwór. Włożyła ciałko do wózka i udała się do parku przy ulicy Żeromskiego w Sosnowcu. Tam w ruinach zakopała dziecko. Śledczy twierdzą, że nikt jej nie pomagał, a w trakcie zakopywania Madzi Katarzyna paliła papierosa (zdradził ją niedopałek znaleziony na miejscu).
Po wszystkim Waśniewska udała się w stronę domu swoich rodziców. Tam, około 300 metrów od domu przewróciła się - położyła w śniegu. Około 18.15 znaleźli ją przechodnie, powiadomiono policję, wezwano karetkę. Obdukcja nie wykazała, by Waśniewska była uderzona, niemniej sama tak twierdziła. Dopiero 2 lutego 2012 roku ujawniła prawdę - dziecko nie żyło, a poszukiwania były daremne.
Czy tak faktycznie wyglądał plan zbrodni? A może to nie wszystko? Dowiemy się już wkrótce, kiedy sąd zajmie się sprawą matki Madzi.