Bogusław K. pracował w handlu, był zastępcą kierownika sklepu. Miał dla kogo żyć i się poświęcać. Rok temu ożenił się i doczekał się pięciomiesięcznej Małgosi. Tak bardzo ją kochał. Cieszył się, że będzie widział, jak jego księżniczka będzie dorastać. Być może marzyło mu się, że córeczka pójdzie w jego ślady i tak jak on będzie się pasjonować lekkoatletyką. Wszystko to skończyło się nagle i równie nagle cały świat pani Ewy legł w gruzach.
- Miałam z mężem jechać do Warszawy, ale w ostatniej chwili zrezygnowałam, bo miałam coś pilnego do załatwienia - opowiada przez łzy wdowa. - Teraz pewnie nie byłoby ani jego, ani mnie. Pan Bóg jednak mnie uchronił. Wiem, że mam dla kogo żyć.
- On był pełen życia i radości - oczy pani Ewy wypełniają łzy. - Niedawno kupił nowy telewizor, by oglądać mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Wszystko to teraz na nic.
Pani Ewa boi się, jak teraz będzie żyć. Z wykształcenia jest inżynierem budowlanym, ale na bezrobociu. Dostaje 660 złotych zasiłku.
- Muszę znaleźć jakąś pracę, by zapewnić dziecku wszystko co najlepsze. Bogusław na pewno tego by chciał - pani Ewa zwiesza głowę, bo nie jest w stanie nic już więcej powiedzieć.