- Słyszałem krzyki dzieci, widziałem zakrwawionych ludzi, osoby z odciętymi nogami - opowiada dziennikarz internetowych Wirtualnych Mediów.
Mężczyzna jak zwykle podróżował pociągiem Interregio. Jeździł nim nawet cztery razy w miesiącu. Miał swoje przyzwyczajenia, ulubione miejsca. Tym razem jednak było inaczej...
- Na dworcu poczułem coś bardzo dziwnego - opowiada pan Krzysztof. - Jakaś niewidzialna siła ciągnęła mnie do ostatniego wagonu! Wsiadłem tam, ale potem poszedłem do drugiego i zasnąłem - opowiada. Obudziło go uderzenie.
- Upadłem na podłogę. Zapadła kompletna ciemność. Uderzyłem się w głowę, ale byłem przytomny. Ani mnie, ani innym osobom z przedziału prawie nic się nie stało. Wyszedłem na zewnątrz i wtedy przeżyłem szok - dodaje.
Przez długi czas Lisowski stał jak skamieniały, patrząc na zmiażdżone wagony. Najgorsze były krzyki rannych.
- Podbiegłem tam i zobaczyłem kobietę, leżała między siedzeniami. Wystawała głowa i ręka. Chwyciłem ją za tę rękę, mówiłem, że słychać już strażackie syreny i zostanie ocalona. Wtedy podszedł do mnie strażnik kolei i powiedział: "Ta pani już nie żyje" - opowiada dziennikarz.
Okazało się, że on sam ma tylko zwichniętą rękę i niegroźny uraz głowy. Jest już w Krakowie. Mówi, że dostał drugie życie w prezencie.