Katastrofa myśliwca pod Mińskiem Mazowieckim. Przez trzy godziny nie było wiadomo, co stało się z maszyną i pilotem. Po godzinie 20 MON poinformowało, że pilot zdołał się katapultować i przeżył, a jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Według doniesień medialnych samolot rozbił się w okolicach Kałuszyna. Pilota, młodego porucznika, odnaleźli strażnicy leśni z Nadleśnictwa Siedlce, o czym poinformowała rzecznika Lasów Państwowych Anna Malinowska. Przekazała także, że według leśników i strażaków był przytomny i natychmiast przewieziono go do szpitala z połamanymi kończynami. Miejsce wypadku zostało zabezpieczone przez żandarmerię wojskową i policję. Przyczyny katastrofy myśliwca są badane.
Według jednego z mieszkańców, katastrofa wyglądała strasznie. - To taki szok był, bo mógł na jakieś domostwo, mógł na jakieś bloki, wszędzie mógł uderzyć ten samolot. Akurat znam tamte rejony - powiedział jeden z mieszkańców Kałuszyna.
28-letni pilot to według MON bardzo doświadczony żołnierz - miał wylatane ponad 400 godzin. Przyczyny wypadku bada teraz Komisja Badania Wypadków Lotniczych.
Zobacz: Knorydy (woj. podlaskie): Za 20 zł podpalili cudowną kapliczkę. Wpadli w ręce policji