Zgniecione wagony zamienione w kłębowisko blachy i kabli. Ci, którzy znaleźli się akurat w nich, nie mieli żadnych szans. – O takich widokach każdy strażak chce zapomnieć jak najszybciej, uczestniczący w tej akcji będą wymagali pomocy psychologów – mówi Jarosław Wojtasik, rzecznik śląskiej straży pożarnej. – Już nie ma nadziei, że znajdziemy tam żywych – dodaje.
Rannych jest 51 osób, 3 ciężko. Trafiły do 17 szpitali.
Ci, którzy widzieli masakrę, drżącymi głosami opowiadają o swoich przeżyciach. – Wydostałem się na zewnątrz, na nasypie zobaczyłem troje rannych. Była tam ta kobieta z odciętymi nogami, szukałem dla niej karetki. Tamowaliśmy jej krwotok sznurkami wyjętymi z bluzy, czyimś szalikiem. Potem dała mi telefon do męża, musiałem zadzwonić i powiedzieć, co się stało. Na noszach straciła przytomność. Wiem od tego męża, że kobieta żyje, jest po operacji – mówi mężczyzna.
Liczba śmiertelnych ofiar może wzrosnąć. Strażacy powiedzieli nam, że nie można go zamykać, dopóki z torów nie zostanie usunięty ostatni fragment wraków.