Antoni Macierewicz po raz kolejny dowodzi swej tezy, według której do katastrofy smoleńskiej doszło w wyniku zamachu. Poseł twierdzi, że posiada materiał przesądzający o tym, czy na pokładzie Tu-154M doszło do wybuchu.
Chodzi o odnalezienie kilkudziesięciu fragmentów kadłuba "wielkości dłoni" na ok. 300 metrów przed pierwszym dotknięciem samolotu z ziemią. - To są odłamki - stwierdził po czym powołał się na opinię prof. Grzegorza Szuladzińskiego, mówiąc, że to musiał być wybuch. - Jeżeli samolot rozpada się na tysiące drobnych części, to to nie może być wynik uderzenia w ziemię, chyba że samolot spadłby prostopadle na betonową płytę - powiedział.