Z raportu komisji Millera wynika, że bezpośrednią przyczyną tragedii było uderzenie samolotu w brzozę, w wyniku czego złamało się skrzydło, a tupolew stracił sterowność, obrócił się podwoziem do góry i runął na ziemię. Ta wersja zdarzeń nie przekonuje jednak prokuratorów. Chcą oni przeprowadzić dodatkowe badania, w tym badania DNA próbek drzewa.
Wynik badań mają ostatecznie rozstrzygnąć, czy skrzydło Tu-154 M uderzyło w brzozę. Zdaniem niektórych ekspertów samolot jedynie przeleciał nad brzozą i złamał ją samym podmuchem powietrza. Biegli eksperci pod okiem polskich śledczych pobrali do badań dwa fragmenty brzozy. Każdy z nich ma około 160 cm. Prokuratorzy chcą rozwiać wszelkie wątpliwości i ustalić, czy prezydencki tupolew uderzył właśnie w "pancerną" brzozę.
- Chodzi o ustalenie tożsamości drzewa, stwierdzenie, że chodzi absolutnie o to, a nie inne drzewo – mówi w rozmowie z FAKTEM mecenas Rafał Rogalski, pełnomocnik części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej. W tym celu biegli przeprowadzą badania fizykochemiczne, w tym testy DNA fragmentów brzozy pobranych z drzewa i skrzydła samolotu, które mają ostatecznie rozstrzygnąć, czy pobrane do badań próbki brzozy odpowiadają fragmentom drzewa, które wbiły się w skrzydło samolotu.
Polscy eksperci zbadają także metalowe odłamki, które pozostały w brzozie – stwierdzą, czy pochodzą z tupolewa oraz precyzyjnie określą, z której części maszyny. Mechanoskopijna ekspertyza ma odpowiedzieć na pytanie, czy brzoza faktycznie spowodowała oderwanie się skrzydła oraz określić dokładnie, w jaki sposób doszło do uderzenia w drzewo.