Ostatnie chwile lotu samolotu prezydenckiego TU-154M wciąż stoją pod znakiem zapytania. Mowa tu o 2 sekundach, które różnią się zapisem na polskich i rosyjskich czarnych skrzynkach.
Polska prokuratura chce zwrócić się do producentów urządzeń TAWS i FMS (urządzenia, które wydawały ostrzeżenia „pull up” oraz „terrain ahead”), czyli do USA.
– Wniosek dotyczy uszczegółowienia wyników badań urządzeń TAWS oraz FMS przeprowadzonych w siedzibie ich producenta w Redmond w USA przy udziale przedstawicieli MAK oraz akredytowanego przy MAK polskiego przedstawiciela. Wystąpiła bowiem konieczność uściślenia i uzupełnienia tych badań o informacje związane ze sposobem działania urządzeń TAWS i FMS – mówi płk Zbigniew Rzepa, rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej w rozmowie z FAKTEM.
Zdaniem komisji Millera 2 sekundy różnicy w zapisie wynikają ze sposobu rejestracji. Zdaniem Macierewicza - z manipulacji, której mogła dopuścić się strona rosyjska. Dlatego rozwianie tych wątpliwości jest ważne.