O bałaganie w wojskowej jednostce wiadomo co najmniej od 2011 r., kiedy opublikowano raport końcowy tzw. komisji Millera. Na nieprawidłowości wskazywała także prokuratura wojskowa. Jednak ujawnione ostatnio opinie biegłych w sprawie konkretnych przyczyn katastrofy wprost porażają. Według śledczych system szkolenia pilotów w 36. pułku to było jedno wielkie kłamstwo. Do tego na każdym niemal kroku fałszowano dokumenty. Tylko technik pokładowy Andrzej Michalak (+37 l.) odbył pełne szkolenie i miał prawo przebywać 10 kwietnia 2010 r. na pokładzie Tu-154M. - Potwierdzamy, że ujawnione przez portal TVN24.pl informacje pochodzą z opinii kompleksowej biegłych, która wpłynęła do prokuratury 6 marca 2015 r. - informuje nas mjr Marcin Maksjan, rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej.
Zobacz też: Macierewicz mówi o serii wybuchów na pokładzie Tu 154
Prokuratura wskazała dwóch winnych - zarzuty usłyszeli b. dowódca pułku płk Ryszard Raczyński i ppłk Bartosz S. Zarzucane im przestępstwo ma polegać na "niedopełnieniu obowiązków w zakresie m.in. (...) niewłaściwego wyznaczenia załogi". Za katastrofę prawdopodobnie nie odpowie ówczesny minister obrony narodowej senator Bogdan Klich (54 l.). Jest dziś osobą cywilną, a "cywilne" śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła ostatecznie pod koniec 2014 r. Nikomu z cywilów nie postawiono zarzutów. Senator Bogdan Klich nie komentuje sprawy katastrofy do czasu zakończenia śledztwa przez NPW.
Seria błędów według biegłych
Kpt. Arkadiusz Protasiuk (+36 l.) miał "bezpodstawnie nadane" uprawnienia do lotów na samolocie Tu-154 jako dowódca. Nadał mu je dowódca pułku na podstawie fałszowanych w trakcie szkoleń dokumentów. Mjr Robert Grzywna (+41 l.), drugi pilot, nie miał wymaganej minimalnej liczby lotów nakazanej w programie szkoleniowym. Jako drugi pilot TU-154 wykonał tylko trzy loty. Por. Artur Ziętek (+32 l.) nie miał uprawnień do pełnienia funkcji nawigatora podczas lotów HEAD (z najważniejszymi osobami w państwie). Ministrowie obrony narodowej - Jerzy Szmajdziński (+58 l.), Aleksander Szczygło (+47 l.) i Bogdan Klich (54 l.) - swoimi decyzjami "wymuszali przyspieszenie szkoleń pilotów". Załogę Tu-154M kompletowano na lot 10 kwietnia "z łapanki". Zamiast przepisowych dwóch godzin jej członkowie mieli na przygotowanie 20 minut. Nawigator nie miał wystarczającego czasu na odpoczynek po poprzednim locie - poprzedniego dnia wieczorem wrócił z Gdańska, a dokumenty na przelot do Smoleńska odebrał 10 kwietnia o godz. 6 rano. Załoga Tu-154M miała niewłaściwą prognozę pogody, która zapowiadała chmury na wysokości 200-300 m, a widzialność od 3 do 5 km (właściwa przewidywała podstawę chmur 120-180 m, a widzialność od 1 do 3 km). Aktualne schematy i procedury lotniska w Smoleńsku dotarły do Polski 2 godz. po katastrofie. Spośród załogi Tu-154M tylko kapitan znał rosyjski.