Mężczyzna wracał do Warszawy z Krakowa, gdzie był w odwiedzinach u siostry. Był zmęczony, zamierzał się zdrzemnąć w pociągu. Kiedy doszło do wypadku, właśnie zdejmował buty.
- Kiedy uderzyłem w szybę, szkło rozsypało się w drobny mak - wspomina. - Ja wypadłem na zewnątrz. To chyba mnie uratowało, bo wagon mógł mnie przygnieść. Podniosłem się na nogi i krzyknąłem z bólu. Później okazało się, że mam złamaną nogę. Poza tym nie miałem butów. Szkła ze zbitego okna powchodziły mi w stopy.
Mimo przeszywającego bólu Marcin rzucił się do pomocy bardziej rannym. - Chciałem wydostać z wagonu kobietę, która jechała ze mną w przedziale, ale straciłem przytomność - mówi. - Obudziłem się w szpitalu.