Katastrofa w Szczekocinach. PAWEŁ KARPOWICZ jechał pociągiem z Przemyśla: BYŁEM dosłownie o włos OD ŚMIERCI

2012-03-05 3:00

Gdy pociągi jechały już wprost na siebie po jednym torze, Paweł Karpowicz (31 l.) był z kolegą w Warsie. Jechał TLK z Przemyśla do Warszawy. Właśnie kupował obiad przy ladzie.

- Nagle zgasło światło, a ja poleciałem do przodu przez cały wagon - opowiada. - W ciągu paru sekund odrzuciło mnie na sam koniec wagonu, potem jeszcze raz, na korytarz prowadzący do następnego. Zatrzymałem się na drzwiach - wspomina mężczyzna.

Gdy wstał i rozejrzał się dookoła, zdał sobie sprawę, że był o włos od śmierci. Następne wagony były już wykolejone i zgniecione. Panu Pawłowi udało się wydostać na zewnątrz. - Podbiegłem do starszego pana. Zacząłem reanimację, ale gdy ucisnąłem mu pierś, ręce zapadły mi się do środka. Ciało było pogruchotane - opowiada.

- Obok dziewczyna krzyczała, by zdjąć z niej ciężkie żelastwo. Nie daliśmy rady tego zrobić - mówi wstrząśnięty pasażer.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki