Kubuś był wspaniałym, radosnym chłopcem. Uwielbiał spędzać czas na placu zabaw. Właśnie włożył kurtkę, czapeczkę, szalik i zapytał grzecznie czy może iść na huśtawki. Nikt nie przeczuwał niczego złego. Kubuś dziarsko ruszył na oddalony od domu o dwieście metrów plac zabaw. Już siadał na huśtawkę, kiedy usłyszał za plecami złowieszcze warczenie.
Atak potworów
Trzy rozwścieczone bestie zaczęły krążyć wokół chłopca. Kubuś zastygł z przerażenia. Ze strachu nie potrafił nawet wydobyć z siebie głosu i wołać o pomoc. Bestie wyczuły paraliżujący chłopczyka strach. To był dla nich sygnał do ataku. Największy z potworów, z pianą na pysku, rzucił się na bezbronne dziecko. Straszny ból przeszył ciało Kubusia. Dwa kolejne psy z obłędem w ślepiach wyrywały kolejne kawałki ciała z twarzy, szyi i rąk chłopczyka. Otępiałe z bólu i przerażenia dziecko próbowało ratować się, czołgając w kierunku drogi. Ta gehenna trwała w nieskończoność... Możliwe, że nawet kilkadziesiąt minut.
Było za późno na ratunek
- Zobaczyłem, jak trzy psy coś ciągają wzdłuż drogi - mówi trzęsąc się z nerwów Bernard Rydel, sąsiad chłopca. Podszedłem bliżej. Miały całe pyski we krwi i wlokły Kubusia - relacjonuje ze łzami w oczach.
Pan Bernard próbował wyrwać konającego chłopczyka ze wściekłych psich pysków. Te jednak nie dawały za wygraną. Puściły swoją zdobycz dopiero, kiedy nadbiegli kolejni zaalarmowani krzykami sąsiedzi. Rodzice Kubusia dosłownie oszaleli z rozpaczy na widok zmasakrowanego ukochanego i jedynego synka. Bo jakże trudno było im znieść widok dziecka bez części twarzy, z przegryzionym gardłem i wygryzionymi do kości rączkami.
Przeczytaj koniecznie: Kenia: Czarny wampir zagryzł 17 kobiet
Nic dziwnego, że sołtys wioski Edward K. uciekł z Katlewa, kiedy zobaczył, co zrobiły jego kundle. Najprawdopodobniej trafi za kratki, za to, że nie dopilnował swoich psów, które na placu zabaw rozszarpały bezbronne dziecko.