Katowice. 3-miesięcznemu Maksymilianowi wszczepiono rozrusznik serca

2015-05-18 22:13

To była operacja jakiej w naszym kraju jeszcze nie przeprowadzono. Zespół lekarzy z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach zdecydował się wszczepić rozrusznik serca chłopczykowi, który przyszedł na świat o 1,5 miesiąca za wcześnie. Poważną wadę serca u chłopca wykryto, jak był jeszcze w łonie matki. Jeszcze nigdy nie zdecydowano się na podobną operację u takiego maleństwa.

Maksymilian (3 mies.) po operacji wraca do zdrowia. Już niedługo wróci do domu wraz z mamą Bernadettą Sołtysiak (33 l.). - Jeszcze, gdy byłam w ciąży okazało się, że Maksiu ma wadę serca. Zaraz po porodzie trafił tutaj do szpitala w Katowicach. Miał nabrać sił i rosnąć, ale niestety zamiast przybierać na wadze, to ją tracił. Nie wahaliśmy się. Taka operacja to było jedyne rozwiązanie. Teraz Maksiu jest wesoły i ciekawy świata, znowu uśmiecha się, a już za chwilę pojedziemy z nim do domu – mówi nam jego mama pani Bernadetta. Maleńki Maksymilian ma wrodzoną wadę serca. - To całkowity blok serca. Oznacza to, że przerwane jest przewodnictwo impulsów pomiędzy komorami a przedsionkami serca. Takie serce bije o połowę wolniej niż zdrowe serce, nie reaguje także na wysiłek podejmowany przez organizm. Nie przyśpiesza wówczas pracy serca – tłumaczy Michał Buczyński z oddziału kardiochirurgii dziecięcej w GCZD w Katowicach, który przeprowadzał operację u Maksymiliana. Jedynym ratunkiem dla Maksa był rozrusznik serca. Tyle że pacjent ważył raptem 1,5 kg, a na podobną operację z tak małym pacjentem nie zdecydował się jeszcze nikt w Polsce. - To rutynowy zabieg u dorosłych, jednak u tak małych dzieci niesie z sobą spore ryzyko.

Zobacz: Skandal w Rawiczu. Trzymanie ludzkich płodów w słoikach to NIE przestępstwo

Urządzenie, które trzeba wszczepić jest naprawdę maleńkie – ma jakieś 3 cm na 3 cm, jednak przy tak maleńkim pacjencie, to urządzenie jawi się jak monstrum – mówi dr Jacek Pająk, kierownik oddziału kardiochirurgii dziecięcej w GCZD w Katowicach. Maksymilianowi naszyto na serduszko silikonowe elektrody. Natomiast moduł kontrolny z baterią trafił w „kieszonkę” w skórze maleństwa na brzuszku. - Stymuluje pracę serca na 120 uderzeń na minutę, jeśli dziecko będzie podejmowało wysiłek, urządzenie rozpozna to i przyśpieszy odpowiednio pracę serca – tłumaczy działanie rozrusznika Michał Buczyński. Teraz Maksymilian będzie się rozwijał prawidłowo. Już nabrał lepszego apetytu i przybiera na wadze. Co jakiś czas będzie oczywiście musiał przyjechać do szpitala w katowickiej Ligocie na kontrolne badania. Natomiast za dwa do czterech lat przejdzie kolejny zabieg- trzeba bezie wymienić moduł sterujący rozrusznika, bo jego bateria się wyczerpie.

 

Zobacz też: Ekologiczna BOMBA w Poznaniu! Ewakuują pół miasta?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki