Pana Władysława można spotkać niemal co dnia. Przyjeżdża do miasta z niewielkiej wsi Dziewki pod Siewierzem. Rozkłada nuty, wyciąga skrzypce, obok puszki na datki ustawia kasę fiskalną i zaczyna grać. Przerywa tylko, gdy ktoś wrzuci do puszki pieniądz. Wtedy skrupulatnie przelicza sumę i wbija ją na kasę. Po chwili darczyńca otrzymuje paragon. - Ludzie są zaskoczeni - śmieje się Władysław Tomczyk.
Niegdyś uliczny skrzypek był handlowcem, zatrudniał kilka osób, ale interes niestety splajtował. - Przypomniałem sobie o skrzypcach, które kurzyły się w stodole. Postanowiłem zacząć grać. Może to dziwnie, ale jestem szczęśliwy. A kasa? Chyba zostało mi to z czasów, gdy zajmowałem się handlem - mówi pan Władysław.