Cień nadziei na odnalezienie żywego górnika pokazał się, gdy namierzono sygnał z jego lampy. Jednak, aby dotrzeć do źródła światła górnicy musieli ręcznie usuwać zalegające kamienie i bryły węgla, co nie było takie proste: „To nie była prosta akcja. Na dół zbiornika, prawie 20 metrów, zostali spuszczeni ratownicy i kubeł odpowiedniej wielkości. Cały układ służący wytransportowaniu awaryjnemu urobku został zbudowany od podstaw na potrzeby tej akcji” powiedział dla rmf24.pl jeden z uczestników akcji ratunkowej Jan Syty.
Zobacz: Katowice: w kopali węgla zaginął górnik. Ratownicy mają sygnał z jego lampy
Szybszym sposobem usunięcia zalegającego węgla byłoby spuszczenie go do skipu, ale to mogłoby wymknąć się spod kontroli i zmiażdżyć ciało zaginionego. Odnaleziony, martwy górnik miał dopiero 36 lat. Od 15 lat pracował w tym niebezpiecznym zawodzie. Zostawił żonę i dwoje małych dzieci.