Górnik zaginął w środę.
"Po stwierdzeniu, że nie zdał lampy, aparatu ucieczkowego, a w szatni wisi jego czyste ubranie oraz po kontakcie z domem, gdzie go też nie było, rozpoczęto akcję poszukiwawczą, w której biorą udział dwa zastępy ratowników" - czytamy na stronie internetowej Katowickiego Holdingu Węglowego.
KHW informuje również, że część obowiązkowego wyposażenia każdego górnika stanowi lampa, podająca stały sygnał radiowy. Ma ona pomagać w dokładnej lokalizacji osób w razie zawału lub zasypania. Sygnał odbierany jest z odległości 10-15 metrów.
Wczoraj około godz. 11 do władz KHW dotarła informacja, że udało się namierzyć sygnał z lampy – w zbiorniku przesypowym, pod węglem.
Aby dotrzeć do źródła sygnału ratownicy muszą dostać się tam z góry i ręcznie usunąć węgiel i kamienie. Zbiornik w najszerszym miejscu ma 12 metrów i jest wysoki na 24 metry (wysokość 7-8 piętrowego budynku).
Do godziny 5 rano ratownicy, pracując cały czas bez przerwy, nie dotarli jeszcze do źródła sygnału.
Do 6 rano usunięto ze zbiornika około 13 m3 urobku. Na bieżąco pracują przy akcji trzy zastępy ratowników, w tym jeden specjalistyczny oraz służby kopalni.