"Super Express": - Film Andrzeja Wajdy "Katyń" spotyka się z bardzo złym przyjęciem ze strony włoskiej lewicy. Dlaczego tak się dzieje?
Urszula Rzepczak: - Od końca II wojny światowej włoska scena polityczna podzielona jest dokładnie na pół: na partie prawicowe i lewicowe. A włoska lewica od bardzo dawna jest po prostu stała w swoich poglądach. I to nie są puste frazesy, rzeczywiście politycy we Włoszech nie zmieniają swych barw w zależności od okoliczności, tak jak to się zdarza np. w Polsce. Moim zdaniem zasadniczym powodem, dla którego lewica włoska negatywnie reaguje na film Andrzeja Wajdy jest fakt, że niektórzy jej działacze nie zgadzają się z opowiedzianą w nim historią. To dla nich drażliwy temat.
- Co im się nie podoba w "Katyniu"?
- Na pewno nie chodzi o wymiar artystyczny "Katynia". Powodem jest przesłanie filmu, a wynika z niego jasno, kto był wykonawcą zbrodni katyńskiej - że byli nimi Sowieci. To prawda, która nie jest popularna we Włoszech, tak samo zresztą jak w Rosji - ostatnio znów wiele było mowy o tym, że mordu dopuścili się Niemcy. Z kolei partyzantka, która uczestniczyła w wyzwoleniu Włoch, była lewicowa. Tym partiom włoskim, które nawiązują do tej tradycji, nie jest na rękę przyznanie, że w filmie Wajdy przedstawiona jest prawda historyczna.
- A jak na "Katyń" reagują już nie politycy, tylko przeciętni Włosi?
- Podział jest ten sam - przebiega według poglądów politycznych. A tak naprawdę włoskie społeczeństwo tego filmu po prostu nie zna. Wydaje mi się, że zamieszanie wokół "Katynia" czy niechęć do tego filmu wynika także z tego, iż przedstawiciele pewnej części świata kultury mają również poglądy lewicowe. Nie bez znaczenia są też gusta filmowe Włochów, którzy chętniej wybierają wielkie produkcje, filmy kasowe. Włosi nie przepadają za filmami historycznymi, szczególnie tymi pokazującymi martyrologię.
- Ale nie uwierzę, że nie oglądają filmów o starożytnym Rzymie...
- To prawda. Dla Włochów świat w dalszym ciągu kręci się wokół Rzymu czy wokół Italii. Mieszkając we Włoszech, wiem, jak wygląda nauczanie w szkołach włoskich. Włosi chętniej uczą się historii starszej, koncentrują się na swej minionej wielkości. Niestety, ostatnie dzieje Włoch są tego zaprzeczeniem, szczególnie II wojna światowa, która z wiadomych powodów pozostaje dla nich tematem tabu. Poza tym Włosi nie są zbyt ambitnym narodem. Generalnie jest tak, że uczą się, bo muszą, pracują, bo muszą. Dlatego też nie pogłębiają swej wiedzy, nie trudzą się szukaniem odpowiedzi na pytania, na które nie znają odpowiedzi.
- Niewiele brakowało, aby film Wajdy w ogóle nie wszedł do kin. Przesądziła o tym dopiero interwencja włoskiego ministra kultury.
- Gdy film pojawił się we Włoszech, otrzymałam kilka telefonów od Włochów, zwykle w jakiś sposób związanych z Polską, alarmujących mnie, że jest bardzo duży problem z wprowadzeniem go do kin. Kilka z tych osób próbowało, w szerszym gronie, zrobić coś w rodzaju przedpremierowego pokazu "Katynia". Na początku wszystko wskazywało na to, że się uda, po czym nagle dystrybutor "Katynia" zauważył, że ma przeciwko sobie w zasadzie wszystkich wielkich dystrybutorów, którzy nie chcieli tego filmu w kinach.
- Czyli mamy do czynienia z cenzurą?
-Tak. Nawet jeśli Włosi nie lubią filmów historycznych, to działa w tej chwili prawo rynku, a w tym kraju działa ono bardzo dobrze i można na taki film pójść, albo można na niego nie pójść. Podczas wyświetlania "Katynia" w Mediolanie zabrakło na niego biletów, czyli jednak film miał swoją widownię, a mimo to następnego dnia zdjęto go z afisza.
- Prawdziwa awantura o film wybuchła w mieście Vorcelli na północy Włoch. Powodem sporu był fakt, iż miejscowy asesor do spraw kultury, wywodzący się z prawicy, podjął decyzję o zorganizowaniu projekcji "Katynia" z okazji przypadającego wówczas święta wyzwolenia Mediolanu i Genui. Przypomnijmy, że miasta te zostały w 1945 roku wyzwolone przez antyfaszystowską partyzantkę lewicową.
- Moim zdaniem fakt, że za "Katyniem" tak mocno wstawiają się przedstawiciele prawicy, też jest rodzajem manifestacji politycznej. Szczególnie teraz, w okresie tuż przed eurowyborami, stał się on swego rodzaju kartą przetargową w walce politycznej. Podejrzewam, że o filmie Wajdy nie byłoby we Włoszech tak głośno, gdyby wchodził do kin np. rok temu. A tak przekaz prawicy jest bardzo prosty: "zobaczcie, co robili kojarzeni z lewicą Rosjanie".
Urszula Rzepczak
Od 2005 r. korespondentka Telewizji Polskiej w Rzymie