- Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa jest już gotowe. Lada chwila trafi do organów ścigania - grzmi Marcin Płaczek (43 l.), wiceprzewodniczący "Sierpnia 80" w kopalni "Szczygłowice". - Po ostatniej katastrofie, ludzi wysyła się do prawdziwego piekła. To niedopuszczalne - oburza się związkowiec.
Ludzie ciągle się skarżą
Górnicy niechętnie opowiadają o tym, jak wygląda sytuacja na dole. Ci, którzy mają odwagę mówić, robią to anonimowo.
- Sami zmierzyliśmy temperaturę, jest prawie 40 stopni - twierdzi jeden z górników, który w "Szczygłowicach" pracuje od 10 lat. - Na przodku to w samych majtkach trzeba biegać, bo tak się po człowieku pot leje. Powietrze stoi, bo wentylacja siadła. Tak ciężko jeszcze nie było - przekonuje mężczyzna.
Związkowcy z "Sierpnia 80" twierdzą, że pod ziemią co pewien okres drastycznie wzrasta również poziom metanu.
- Ludzie nam się skarżą. Nieraz to i do 8 procent dochodzi - zapewnia Marcin Płaczek. - Zamiast od razu ludzi ewakuować, gaśnie światło i każą przeczekać. To przecież kpina. Jak tak dalej pójdzie, to wreszcie dojdzie tu do prawdziwej katastrofy i bez ofiar się tym razem nie obejdzie - uważa związkowiec.
Tymczasem eksperci z Wyższego Urzędu Górniczego uspokajają. - Dzięki stworzeniu odpowiednich tam wentylacja jest już prawidłowa - zapewnia Edyta Tomaszewska, rzecznik WUG. - Kontrole warunków pod ziemią są przeprowadzane regularnie i nie stwierdzają, aby normy stężenia metanu i temperatury były przekraczane - dodaje.
Dziś zbierze się komisja
Dziś po raz pierwszy po wypadku ma zebrać się powołana przez WUG komisja, która bada przyczyny katastrofy. - Dopóki nie zostanie uruchomiony szósty szyb wentylacyjny, powrót do pełnego wydobycia jest niemożliwy - mówi Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej. - Sytuacja jest trudna, a bezpodstawne oskarżenia niektórych związkowców sieją tylko zamęt - dodaje.
Związkowcy nie kryją oburzenia. - Oczy otworzą się im chyba dopiero wtedy, jak naszym kolegom się zamkną. Przecież tu tragedia wisi w powietrzu - przekonują.