- Przykro mi, ale nie ma pieniędzy, nikt nam nie zapłaci za pana leczenie - usłyszał w szpitalu „Latawiec” w Świdnicy (woj. dolnośląskie) Roman Orłowski (54 l.), który przyjechał wyleczyć chorobę jelit.
- Mam polipy, nie wiadomo co jeszcze, być może to coś bardzo groźnego, ale tego się nie dowiem, muszę czekać do nowego roku - żali się mężczyzna. - Mam nadzieję, że dożyję, bo chyba jestem za młody na umieranie - wzdycha wychodząc ze szpitala.
„Latawiec” to jeden z najlepszych szpitali w zachodniej Polsce. Otrzymał wiele nagród, w tym od „SE”. Personel przez lata nigdy nie zawiódł swoich pacjentów, teraz bezradnie rozkłada ręce.
- Nie ma pieniędzy. Wyczerpaliśmy budżet, który dla nas przeznaczył NFZ na ten rok. Jest nawet gorzej, bo przekroczyliśmy go o dziewięć milionów - tłumaczy Grzegorz Kloc, wicedyrektor szpital ds. ekonomicznych. - Teraz możemy przyjmować tylko pacjentów, których życie jest zagrożone - tłumaczy dyrektor.
Oznacza to, że pozostałe oddziały będą powoli pustoszały. - To bardzo niebezpieczna sytuacja. Być może odmówię np. przyjęcia osoby z bólem głowy, tyle, że bez diagnozy nie dowiem się czy przypadkiem nie ma guza - tłumaczy Hanna Marczyńska, ordynator oddziału neurologicznego.
Według dolnośląskiego oddziału NFZ, „Latawiec” otrzymał ponad 56 milionów złotych na cały rok i tyle powinno wystarczyć.
- Ta sytuacja spowodowana jest tym, że szpital wcześniej przyjął więcej pacjentów niż umożliwiała mu na to umowa i kwota zagwarantowana przez NFZ – tłumaczy Joanna Mierzwińska z Funduszu.
- To jakaś paranoja, przecież szpital nie może leczyć wybiórczo – denerwuje się pan Roman Orłowski. - Przecież całe życie płacę podatki i składki zdrowotne i teraz nikt mnie nie chce leczyć - wzdycha.
Szpital w Świdnicy nie jest jedynym, gdzie pacjentów odprawia się z kwitkiem. W coraz gorszej sytuacji są szpitale na Podlasiu i Opolszczyźnie. Kierownik kliniki onkologii dziecięcej w Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu dostał właśnie od swojej dyrekcji polecenie „ograniczenia działalności w trybie natychmiastowym”. Co ma do powiedzenia chorym Ewa Kopacz (53l.), minister zdrowia? Jej resort milczy.