Pan Dariusz ma wszelkie powody, aby uważać się za wykluczonego. W wieku 14 lat po ciężkim wylewie stracił wzrok. Żyje z renty - 640 złotych. Nie chce jednak być dla nikogo obciążeniem. Chciałby normalnie żyć - znaleźć pracę, być w stanie samemu się utrzymywać. - Dlaczego moje inwalidztwo ma mnie eliminować z normalnego życia? - pyta.
Jednak nigdzie w Siedlcach nie ma dla niego pracy. - Postanowiłem sprawdzić, czy pomoże mi minister od wykluczonych - opowiada pan Dariusz. Byliśmy przy tym, jak dodzwonił się wreszcie do biura Arłukowicza.
- Odebrała sekretarka, której powiedziałem, że pragnę rozmawiać z panem ministrem. Ona na to, że muszę przysłać e-maila. Odpowiedziałem, że nie mogę, bo jestem niewidomy i nie mam dostępu do komputera. Kobieta skwitowała to krótko: "Zadzwoni pan więc za około tydzień, bo obecnie jesteśmy w fazie organizacji" - relacjonuje.
Przeczytaj koniecznie: ZOBACZ FILM: Impreza u Tuska – nowy FILM Palikota: STRIPTIZ Arłukowicza, Kalisz i Kluzik z szampanem
Cierpliwy inwalida dał Arłukowiczowi czas na organizację biura. Ale to nic nie pomogło. Tym razem - po kilku próbach - połączono go z asystentem ministra.
- Opowiedziałem, że jestem niewidomy, czuję się wykluczony i szukam pracy. A ten na to, że ministrowie nie są od szukania ludziom pracy - mówi. Pan Dariusz zmienił więc temat rozmowy i próbował zainteresować urzędnika problemem braku pieniędzy na sprzęt rehabilitacyjny dla niewidomych. Ale okazało się, że to też jest poza możliwościami ministra.
- Powiedział mi, abym spróbował w MOPS-ie - opowiada inwalida.
Na koniec urzędnik poradził panu Dariuszowi, aby napisał skargę. Na kogo? Na Arłukowicza?