Mężczyzna, który ma władzę, musi mieć także żelazną kondycję. Przekonał się o tym Grzegorz Schetyna. Na sobotnim II Charytatywnym Balu Walentynkowym w Bądzowie koło Głogowa nie było kobiety, która nie chciałaby zatańczyć z szefem klubu PO.
Przeczytaj koniecznie: Schetyna założył komisji Palikota kaganiec
Bal zorganizowała posłanka Ewa Drozd (PO), a poprowadziły dwie posłanki i jednocześnie największe szołmenki Platformy Iwona Guzowska, wielokrotna mistrzyni świata i Europy w kick-boxingu, oraz Monika Wielichowska, była menedżerka zespołu Big Cyc.
Z parkietu nie schodził także Jacek Protasiewicz, europoseł Platformy. Wielichowska, Guzowska, Drozd - wszystkie kobiety po kolei wirowały na sali prowadzone raz przez Schetynę, raz przez Protasiewicza. I tak na zmianę. Przerwą na złapanie tchu była licytacja na rzecz oddziału neonatologicznego szpitala w Głogowie.
Zabawa trwała do późnej nocy, jednak zmęczony były wicepremier imprezę opuścił tuż po godz. 22. Czyżby zawiodła go kondycja?