Kutz, który był internowany, dowiedział się o pacyfikacji w kopalnii "Wujek" po ośmiu dniach, kiedy został wypuszczony. Tak opisuje to, co czuł w tamtym czasie: "Wszystko się we mnie załamało, doświadczyłem poczucia straszliwej klęski i bezsensu. Przez miesiące nie mogłem się pozbierać".
Reżyser zdradził też, że stara się szerokim łukiem omijać kopalnię "Wujek", ponieważ miejsce to powoduje, że odzywa się w nim rozpacz, która towarzyszyła mu przez cały stan wojenny. - Rozpacz jest straszną siłą destrukcyjną - stwierdził Kutz, mówiąc przy tym, że w tamtym czasie odechciało mu się żyć, przestał się golić. - Miałem siwy zarost i chodziłem jak Mikołaj - wspomniał.
Kutz ocenił również odpowiedzialnosć Wojciecha Jaruzelskiego za wprowadzenie stanu wojennego. W jego opinii "w Polsce po wprowadzeniu stanu wojennego mogło być znacznie gorzej, gdyby na miejscu generała Jaruzelskiego była inna osoba". - W Polsce strasznie polałaby się krew, dzięki niemu przeszło to łagodniej, jeśli chodzi o ofiary - powiedział Kutz.
Dodał również, że "Każda kropla krwi człowieka nie ma ceny, trzeba robić wszystko, aby było jak najmniej ofiar".
- Generał miał tę świadomość, i potrafił to zrealizować, więc ja mam dla niego w tym sensie szacunek - powiedział senator.
Czytaj więcej: Jan ŻARYN: Jaruzelski wypełniał zlecenie MOSKWY