Jak się okazuje, mimo że ze swoją obecną żoną Kazimierz Marcinkiewicz (50 l.) zna się od długiego czasu, nie poznał jeszcze jej mamy. I chyba nie zamierza, bo nawet kiedy podwozi Isabel (28 l.) do domu jej rodziców, to nie wysiada z samochodu, aby się przywitać czy wypić herbatę.
Brwinów, godzina 19.30. Pod dom Jadwigi Olchowicz podjeżdża luksusowe BMW. To Marcinkiewicz i Isabel, którzy niedawno przylecieli z Londynu. Czyżby para w końcu przyjechała spotkać się z mamą Izy, którą zapomnieli zaprosić na swój ślub? Nie do końca, bo z samochodu wysiada tylko świeżo upieczona żona eks-premiera, a po krótkim pożegnaniu on sam zawraca w kierunku Warszawy. Jak widać, Marcinkiewicz nie ma odwagi spojrzeć w oczy jej rodzicom, którzy są prawie jego rówieśnikami. A im też coraz mniej na tym zależy. - Po ślubie Izy, o którym dowiedziałam się z prasy, zamiast od niej, odbyłyśmy poważną rozmowę. Trochę ją strofowałam. Mówiłam, że córka nie powinna się tak zachowywać wobec matki. Myślę, że dotarło to do niej i więcej takiego numeru mi nie wykręci - mówi w rozmowie z "SE" Jadwiga Olchowicz. - Zięcia co prawda jeszcze nie poznałam, ale jakoś mi się do tego nie śpieszy - zdradza kobieta. Kilka dni temu pojawiły się pogłoski o tym, że para spodziewa się dziecka, ale mama Isabel kategorycznie zaprzecza. - Gdyby była w ciąży, dowiedziałabym się o tym pierwsza - tłumaczy.
Po wieczorze spędzonym u rodziców Isabel taksówką wróciła do Warszawy, by wspólnie z Kazimierzem pójść jeszcze na sushi. Bez wątpienia, dla niego to lepsze niż niewygodne pytania stawiane przez rodziców żony.