Jeszcze nie wszystko stracone! Kazimierz Marcinkiewicz (50 l.), który porzucił żonę i czwórkę dzieci dla młodej kochanki, może odkupić swoje winy i naprawić błąd. Wierzy w to głęboko ks. Witold Andrzejewski (69 l.) z Gorzowa Wielkopolskiego, który od lat jest duchowym przewodnikiem byłego premiera i przyjacielem rodziny Marcinkiewiczów.
- Drzwi mojej plebanii są zawsze otwarte! Jestem do dyspozycji Kazimierza i chętnie mu pomogę! Niech wszystko jeszcze raz spokojnie przemyśli - apeluje duchowny. - Mam swoją ocenę tego, co teraz dzieje się w jego życiu. Podzielę się nią z nim osobiście, jeśli zechce ze mną na ten temat porozmawiać. - dodaje kapłan.
Ksiądz Andrzejewski to żywa legenda. Był kapelanem gorzowskiej Solidarności i wychował całe pokolenie młodych polskich konserwatystów. Nie tylko Marcinkiewicza, ale również Marka Jurka (49 l.). Były premier nazywał duchownego swoim szefem i wielokrotnie mówił, że jest on jednym z największych autorytetów w jego życia. Gdy Marcinkiewicz po raz pierwszy został dziadkiem, to właśnie ks. Andrzejewski ochrzcił jego wnuka Jakuba. Nic dziwnego, że duchowny jest zdruzgotany romansem Marcinkiewicza z młodziutką dziewczynką z Londynu.
Gdy go odwiedziliśmy na gorzowskiej plebanii, to rozmowa o jego wychowanku, którego zna prawie 30 lat, była dla niego wyjątkowo bolesna.
- Mam swoją ocenę tego, co dzieje się w życiu Kazimierza. Ale jako kapłan nie mam prawa publicznie o tym mówić. To dotyczy jego życia prywatnego i jego rodziny, dla której jest to dramat! - tłumaczy. - Każdy ma prawo do błędu i upadku, ale trzeba się podnieść! Bo grzech w pierwszej kolejności niszczy tego, który grzeszy! - dodaje ks. Andrzejewski i zapewnia, że drzwi jego plebanii są zawsze otwarte. - Jestem do dyspozycji Kazimierza i chętnie mu pomogę. Niech wszystko jeszcze raz spokojnie przemyśli - zapewnia duchowny.