Stało się to 21 sierpnia 2016 r. Przypomnijmy co wówczas komunikowała śląska policja. „21 sierpnia 2016 roku w Katowicach przy ul. 3 Maja doszło do bójki. W jej trakcie jeden z uczestników otrzymał dwa ciosy nożem w klatkę piersiową, które to rany skutkowały uszkodzeniem serca i wątroby, krwotokiem, a następnie śmiercią. Bezpośrednio po tym zdarzeniu policjanci zatrzymali kilku jego uczestników. Osoba, która według posiadanych przez śledczych informacji oraz zabezpieczonych nagrań z monitoringu w trakcie zdarzenia posługiwała się nożem i zadała śmiertelne rany, nie została zatrzymana, ani nie zgłosiła się na policję, w związku z czym wszczęto jej poszukiwania”. Dariusz N. skutecznie ukrywał się przed policją. W grudniu 2016 r. stwierdził, że w Polsce już się nie schowa. Wyjechał za granicę. Za nożownikiem wydano tzw. ENA – Europejski Nakaz Aresztowania, czyli list gończy. Poszukiwany zmieniał kraje, bo doskonale wiedział, że szukają go unijne policje. Krył się m.in. w Niemczech, Holandii, Czechach, Irlandii oraz Hiszpanii.
Policja deptała bandziorowi po piętach. Katowiccy tropiciele ustalili, że Daro zakamuflował się w Hiszpanii. Pod koniec października 2017 r. wiedziano już dokładnie, gdzie poszukiwany ukrywa się. Wieczorem w Perafort w Katalonii, kilkunastoosobowa grupa policjantów FAST, wyspecjalizowanych w zatrzymywaniu najgroźniejszych przestępców poszukiwanych ENA, zatrzymała Dariusza N. Był zaskoczony i udawał, że nic się nie stało. Wylegitymował się fałszywym polskim dowodem osobistym. Zmienił wygląd, schudł, zapuścił brodę dla niepoznaki. Na próżno. Rozpoznany został po kibolskim tatuażu. Na dodatek zatrzymano wówczas, gdy ładował na ciężarówkę dużą przesyłkę do Polski. Do kraju zamierzał wysłać narkotyki o wartości ok. 140 tys. euro... w puszkach z etykietą soku pomidorowego.