Kim jest Joanna Kluzik-Rostkowska? Matka Joanna od secesji - KULISY POLITYKI

2011-06-17 22:00

PiS, PJN na końcu Platforma. Trzy ugrupowania w nieco ponad pół roku. Joanna Kluzik-Rostkowska może się pochwalić zmiennością politycznych sympatii, jakiej nie mają na koncie nawet polityczni weterani.

Przyjaźnie polityczne

Miejsce, w którym jest dzisiaj, zawdzięcza dwóm ludziom, których zna od lat: Grzegorzowi Schetynie i Jarosławowi Kaczyńskiemu. Z obecnym marszałkiem Sejmu z PO zaprzyjaźniła się pod koniec lat 80. jeszcze w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów. Obecnego prezesa PiS poznała natomiast na początku lat 90. w "Tygodniku Solidarność", w którym Kaczyński pełnił rolę redaktora naczelnego.

Gdy dziennikarze związani ze środowiskiem "Tygodnika" czasów Mazowieckiego odchodzili z pracy, Kluzik-Rostkowska pozostała w redakcji. Zaskarbiła sobie przychylność Kaczyńskiego. Trudno jednak orzec, czy ta przychylność przerodziła się w przyjaźń, jak twierdzi ona sama. Zbigniew Girzyński, który przypomina, że sam Jarosław Kaczyński kilkukrotnie zaprzeczał aż tak bliskiej znajomości z Joanną Kluzik-Rostkowską. - Nie była to bliska relacja, jak to przedstawia pani poseł- zauważa poseł PiS.

Przeczytaj koniecznie: Joanna Kluzik-Rostkowska partie zmienia częściej niż żakiet. ZDRADZA zawsze w czerwonym ZDJĘCIA

Polityka zamiast porsche

Aż do 2004 roku dzisiejsza nowa gwiazda Platformy stawiała na dziennikarską karierę w kolejnych redakcjach. "Express Wieczorny", "Wprost", "Nowe Państwo". - "Raczej nie dała się zapamiętać, wspominam ją jako dziennikarską szarą myszkę, a nie kipiącą pomysłami redaktorkę" - mówi Marek Król, ówczesny redaktor naczelny "Wprost".

W mediach dotarła do stanowiska zastępcy redaktora naczelnego w "Przyjaciółce". W pewnym momencie doszła do wniosku, że czas na zmiany. Z jej własnych słów wynika, że przeszła swoisty kryzys wieku średniego. Przekroczyła czterdziestkę, urodziła trójkę dzieci. Zamiast kupić sobie porsche, weszła w świat polityki. Z pomocą przyszedł Jarosław Kaczyński, z którego rekomendacji trafiła do warszawskiego Ratusza, kiedy prezydentem stolicy był jego brat, Lech. Na rządowej posadzie w rządzie PiS dała się poznać jako zwolenniczka liberalizmu światopoglądowego. Jej opinie na temat in vitro i aborcji doprowadzały do furii polityków LPR, którzy podówczas byli koalicjantem PiS.

Szerzej znana stała się jednak, dopiero pod koniec rządów PiS, kiedy po zerwaniu koalicji z LPR i Samoobroną została mianowana ministrem pracy. Pełniła tę funkcję jedynie 3 miesiące do przejęcia władzy przez Platformę. Zdążyła jednak zaproponować kilka zmian jak tzw. ustawa żłobkowa.

Matka dzieciom

Kiedy trafiła do polityki, była inną kobietą. W czasach dziennikarskich, szczególnie w okresie "Tygodnika Solidarność" żyła na walizkach, jeżdżąc po Polsce w poszukiwaniu tematów na reportaże.

Jako już dojrzała kobieta potrafiła powiedzieć dość i wyjść z pracy, by zająć się życiem rodzinnym. Dziennikarz Robert Mazurek, który poznał posłankę Kluzik-Rostkowską jeszcze w "Nowym Państwie", wspomina, że sprawy rodzinne były dla niej od dawna najważniejsze. W czasie jednego z wywiadów spędził z nią kilka godzin. W czasie rozmowy trzeba było wyjść z psem i odebrać dziecko ze szkoły. - Poznałem wtedy nie tylko dzieci Joanny, ale nawet ich znajomych - wspomina.

Skoncentrowanie na rodzinie doprowadzało do szewskiej pasji nawet zaprzyjaźnionych z nią członków sztabu wyborczego Kaczyńskiego. Szefowała mu w czasie kampanii prezydenckiej, ale nawet w ogniu kampanii potrafiła się zjawiać w pracy dopiero po 10. Do tej godziny praca była sparaliżowana. Niemniej potrafiła przekonać do prezesa PiS rzesze wyborców.

Rozłamowiec w PiS

Unikanie tematu katastrofy smoleńskiej i przedstawianie Kaczyńskiego jako pogodnego człowieka pałającego sympatią nawet do SLD sprawiło, że skazywany na porażkę brat zmarłego prezydenta uzyskał 46,5 proc. głosów.

Mimo dobrego wyniku po wyborach rozpoczęło się w PiS rozliczanie za przegraną. Oprócz Kluzik ostrze krytyki uderzyło w posłankę Elżbietę Jakubiak. 5 listopada 2010 decyzją władz PiS usunięto obie posłanki.

Byle stworzyć klub

W oczach opinii publicznej Kluzik-Rostkowska wyrosła na bohaterkę skrzywdzoną przez "złego Kaczora". Na fali sympatii do wyrzuconych pań dołączyli kolejni posłowie i europosłowie PiS, m.in. Poncyljusz, Migalski czy Kowal. Utworzono klub parlamentarny, zarejestrowano partię, na której czele stanęła Kluzik-Rostkowska. Szybko udało się uzyskać 8 proc. poparcia W mediach pojawiały się apele liderek o przyłączenie się do partii kolejnych polityków. Sama Kluzik wspominała, jak siedzieli w Sejmie niepewni, czy dołączy 15. poseł i uda się stworzyć klub parlamentarny. Dołączył, były poseł Samoobrony Mojzesowicz.

Leser do roboty

Im dłużej istniała partia, tym częściej słyszało się jednak o animozjach, a wyniki sondażowe zaczęły oscylować na granicy błędu statystycznego.

Opinie o talentach i pracowitości założycielki PJN były jednak podzielone. Media wychwyciły kiedyś rozmowę posłów PiS, w której zapowiadali przejście Kluzik do Platformy. Towarzyszyły temu uwagi: "zawsze była leserem do roboty", "w komisji nic nie robiła, lansowała się tylko, była dziennikarką i z dziennikarzami się znała".

Trudno przesądzić, na ile spadek notowań PJN był jednak wynikiem zaangażowania w sprawy rodzinne, a na ile wspomnianego "leserstwa"...

Wraz ze spadkiem popularności PJN coraz głośniejsze były też wspominane przez posłów PiS plotki o przejściu Kluzik-Rostkowskiej do PO.

Honor polityka

Sama liderka konsekwentnie zaprzeczała. Jeszcze pod koniec maja w wywiadzie dla "Polityki" mogliśmy przeczytać o zakusach Grzegorza Schetyny: " zna mnie na tyle, że nie wyobraża sobie, bym zostawiła ludzi, którzy wraz ze mną z trudem wyrąbują to samodzielne miejsce na scenie politycznej. To dla mnie sprawa honoru".

Ile znaczy honor w polityce, mogliśmy przekonać się w ostatnią sobotę. Po tygodniowych spekulacjach medialnych, które rozgorzały po złożeniu przez Kluzik-Rostkowską funkcji liderki PJN, pojawiła się ona na konwencji PO, ogłaszając, że bardzo się jej podoba "towarzystwo z Platformy".

Choć nie tak dawno sama Kluzik-Rostkowska powiedziała "Super Expressowi", że jeśli chodzi o Donalda Tuska, to nawet "najwięksi jego zwolennicy mają problem z wymienieniem spektakularnych sukcesów".

Być może tym spektakularnym sukcesem premiera jest właśnie to, że nawet zagubieni wędrowcy znajdą pod jego opiekuńczymi skrzydłami cichą przystań. I miejsce na listach gwarantujące cztery spokojne lata w Sejmie z niezłą pensją i przywilejami. Pani poseł skrzętnie z tej okazji zamierza skorzystać.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki