Czy może tym razem Kiszczak będzie miał odwagę pojawić się na sali sądowej i spojrzeć w twarze rodzin ofiar komunistycznych zbrodni? W czwartek, kiedy sąd skazywał go za udział w zorganizowanej grupie przestępczej, która nielegalnie wprowadziła stan wojenny, nie było go na sali. Jest chory? Wyjechał? Jak się okazuje, komunistyczny generał zaszył się w swojej willi na warszawskim Mokotowie.
Ale już 20 lutego sąd po raz kolejny podejmie próbę rozliczenia bolesnej tragedii w kopalni "Wujek", gdzie w grudniu 1981 roku od kul ZOMO-wców zginęło dziewięciu górników. Sprawa w sądach ciągnie się już od 18 lat.
Kiszczak już raz został uniewinniony, ale prokuratura i pełnomocnicy rodzin pomordowanych górników złożyli apelację. W listopadzie zeszłego roku Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił wyrok uniewinniający Kiszczaka i zwrócił sprawę Sądowi Okręgowemu w Warszawie. Ten zajmie się nią 20 lutego.
Czy tym razem zapadnie inny wyrok? Według mec. Macieja Bednarkiewicza - pełnomocnika rodzin górników, którego cytuje gazeta.pl - czwartkowa decyzja sądu w sprawie grupy przestępczej "likwiduje niektóre koncepcje obrony Kiszczaka".