Kiszczak wysłał do "Gazety Wyborczej" specjalne oświadczenie, w którym przyznał, że polecił zapisywać informacje z podsłuchów jako doniesienia od agentów. Przeprosił przy tym osoby uznane z tego powodu za TW. Inne ofiary systemu, do którego establishmentu Kiszczak należał, nie doczekały się przeprosin.
Zdaniem "Gazety Wyborczej", oświadczenie Kiszczaka rzuca nowe światło na wiarygodność dokumentów SB, w których figurują tajni współpracownicy.
Przypadek przypisania komuś informacji z podsłuchów znany jest z procesu lustracyjnego Małgorzaty Niezabitowskiej. W jednym z raportów rzekomego spotkania z TW "Nowak", którym miała być Niezabitowska, oficer prowadzący por. Robert Grzelak pisze, że Niezabitowska jedzie do "wujka, który jest proboszczem w Gdyni". Nie chodziło jednak o żadną rodzinę Niezabitowskiej, lecz o ks. prałata Hilarego Jastaka, do którego Niezabitowska mówiła "wujku". Sąd lustracyjny w pierwszej instancji oczyścił Niezabitowską. IPN wniósł apelację.