26-letnia oskarżona kilka dni po zaginięciu Ewy Tylman sama zgłosiła się na policję. Przekonywała funkcjonariuszy, że widziała jak jakiś mężczyzna szarpał się z kobietą na moście Rocha a następnie wrzucił ją do Warty. Dość szybko zostało wówczas udowodnione, że kobieta wymyśliła te zeznania, do czego ostatecznie przyznała się w trakcie policyjnych przesłuchań. Według miejscowych policjantów to tego czynu miał ją nakłonić drugi z oskarżonych, który w tamtym czasie współpracował z Krzysztofem Rutkowskim.
Ostatecznie Karolina K. została ostatecznie oskarżona o składanie fałszywych zeznań, zaś Radosław B. o nakłanianie jej do tego czynu. Proces ruszył na początku 2018 roku i o ile kobieta od początku przyznawała się do winy, o tyle mężczyzna twierdzi, że jest niewinny. W trakcie wczorajszych mów końcowych byli oni nieobecni, ale głos zabrała prokuratura oraz obrońca Radosława B.
Jak relacjonuje portal polskatimes.pl prokurator Magdalena Jarecka przekonywała w sądzie: - Po dokonaniu analizy, zdaniem prokuratury, materiał dowodowy w dostatecznym zakresie wskazuje na sprawstwo Karoliny K. oraz Radosława B. Jak poinformowała, domaga się kary 10 miesięcy więzienia dla oskarżonej oraz roku i czterech miesięcy więzienia dla oskarżonego. Podkreśliła przy tym, że Karolina K. przyznała się do winy kilkukrotnie i nie wycofała swoich wyjaśnień. Co więcej: – Jedne z przesłuchań odbyło się z udziałem biegłego psychologa, który stwierdził, że jej zeznania są wiarygodne.
Prokurator mówiła, że o winie Radosława B. świadczą nie tylko zeznania kobiety, ale również zeznania innego mężczyzny (również współpracownika Krzysztofa Rutkowskiego). Jak zdradziła: – O winie Radosława B. świadczą także zeznania Roberta R., który mówił, że słyszał jak Radosław B. rozmawiał na moście z kobietami i pytał się ich czy za 1000 zł złożyłyby określone zeznania. A właśnie taką kwotę otrzymała Karolina K.
Jednocześnie zwracała ona uwagę, że od samego początku sprawy Ewy Tylman forsowano wersję, że związek z jej zaginięciem ma Adam Z. Jak twierdziła prokurator, Krzysztofowi Rutkowskiemu oraz jego ludziom, mogło zależeć na tym, aby to właśnie na nim skupiły się podejrzenia. Ponadto prokurator Jarecka, jako okoliczności obciążające, wskazała wysoki stopień społecznej szkodliwości czynu oraz fakt, że Radosław B. był już wcześniej karany.
Mecenas Karolina Nowacka, która broni oskarżonego przekonywała tymczasem sąd, że jej klient jest niewinny. Jak argumentowała: - Hipoteza prokuratury nie została potwierdzona w toku postępowania. Oskarżona Karolina K. opisywała w jaki sposób była przesłuchiwana przez policję i przymuszana, by powiedziała, że to Radosław B. do niej przychodził. Nie można powiedzieć, że jej zeznania były spontaniczne. Ponadto ze stenogramów wynika, że Karolina K. bała się mężczyzny, który ją nakłaniał do składania fałszywych zeznań. W takim razie jak wytłumaczyć fakt, że Karolina K. robiła sobie zdjęcia z Radosławem B., próbowała nawiązać z nim kontakty damsko-męskie i flirtowała z nim.
Kobieta przyznała, że istotnie w sprawie mogła pojawić się osoba z otoczenia Krzysztofa Rutkowskiego, która nakłaniałaby do składania fałszywych zeznań, ale przekonywała, że nie mógł to być jej klient, ponieważ w opinii współpracowników słynnego detektywa, Radosław B. nie odgrywał wielkiej roli w jego zespole. Przytaczała ich zeznania, gdy twierdzili, że oskarżony "był giermkiem Krzysztofa Rutkowskiego, który miał parkować Hummera tak, by był widoczny, gdyż znajdował się na nim napis Rutkowski Patrol".
Wyrok w tej sprawie ma zostać ogłoszony 7 lutego.