Klich: Jeśli Rosjanie nie zmienią raportu napiszemy własny. MAK lekceważy katastrofę, nie uznaje winy kontrolerów ze Smoleńska

2010-12-28 10:17

Raport MAK w sprawie katastrofy pod Smoleńskim rozpala emocje, choć jego treść jest tajna. Rosjanie zrzucają bowiem cała winę za tragedię na stronę polską i pilotów. Akredytowany przy MAK płk Edmund Klich uprzedza, że Moskwa musi uwzględnić polskie uwagi do dokumentu, negocjacji nie będzie. W raporcie nie ma słowa o winie kontrolerów z lotniska, wywieranych naciskach, ani presji na pokładzie tupolewa.

Co dokładnie zawiera treść dokumentu sporządzonego przez Międzypaństwowy Komitet Lotniczy? O tym wie, tylko niewielkie grono osób, w tym premier Donald Tusk, komisja, której szefuje Jerzy Miller z MSWiA i akredytowany przy MAK płk Edmund Klich.

Ogólny wniosek z raportu jest jednak ujawniony – Rosjanie winą za tragiczne wydarzenia z 10 kwietnia obarczają tylko Polaków. Nie napisali słowa o tym w jakim stanie było lotnisko wojskowe Siewiernyj. Zupełnie nie uwzględniają działań pracowników wieży kontrolnej, którzy komunikowali się z załogą tupolewa, sprowadzali samolot na ziemię i nformowali pilotów o warunkach atmosferycznych.

Przeczytaj koniecznie: Raport w sprawie katastrofy smoleńskiej: Rosja zrzuca winę na Polaków

Szef Państwowej Komisji Wypadków Lotniczych w „Kropce nad i” w tvn24 nie negował zaniedbań ze strony polskiej przy organizacji lotu do Rosji, ale naszych wschodnich sąsiadów też chce pociągnąć do odpowiedzialności.

- Myśmy przekazali wiarygodne, zdecydowane stanowisko. Jeżeli to stanowisko nie będzie uwzględnione, napiszemy swój raport. Historia zna takie przypadki  - uprzedzał Klich.

- Nie można negocjować prawdy. Jest prawda, są fakty i trzeba je ocenić, wyciągnąć wnioski i ustalić przyczyny – dodał.

Co według płk Klicha pominęli eksperci z MAK? W raporcie brakuje oceny udziału w przebiegu katastrofy kontrolerów z lotniska Siewiernyj. - Były emocje w wieży kontrolnej, rozmowy telefoniczne, nawet naciski. To powinno być zawarte w raporcie i przeanalizowane. Czy miało to wpływ na bezpieczeństwo lotu, czy nie - wyjaśniał.

- Ta katastrofa to typowy wypadek wielu naruszeń proceduralnych i wielu błędów. Do tego dochodzi jeszcze stan lotniska i presja psychiczna na pokładzie i stanowisku kierowania – przekonywał. Przy okazji zdradził, że odniósł wrażenie iż MAK lekceważy katastrofę.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają