O tym czy MAK uwzględnił w raporcie nasze uwagi przekonamy się już w środę o godz. 10. Kiedy zakończy się konferencja prasowa MAK umieści dokument na swojej stronie internetowej.
Cały czas mnożą się pytania jak Rosjanie odnieśli się do zastrzeżeń wysłanych do Moskwy w połowie grudnia. Płk Edmund Klich, szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych nie chce zapeszać, ale jego zdaniem po efekcie końcowym prac MAK nie spodziewałby się żadnego przełomu. - Wątpię, żeby wszystkie polskie uwagi do raportu w sprawie katastrofy smoleńskiej zostały uwzględnione. Wzięto po uwagę albo część z nich albo żadne – stwierdził w tvn24.
Przeczytaj koniecznie: MAK przedstawi w środę końcowy raport o katastrofie pod Smoleńskiem. Co w nim będzie?
Skąd takie przypuszczenie? Eksperci z MAK mieli zbyt mało czasu, by przeprowadzić badania i przesłuchać nowych świadków. Klich jest zdziwiony, że tak szybko chcą zaprezentować końcowy dokument.
W najgorszym wypadku Rosjanie uznali za raport końcowy dokument, który premier Tusk uznał za niedopuszczalny, bo odpowiedzialność za katastrofę zrzucał na pilotów.
Co się stanie gdy rzeczywiście MAK nie uwzględni żadnych polskich uwag? Szef PKBWL mówił w RM FM, że taki raport będzie niepełny, z brakami Polsce nie pozostanie wtedy nic innego jak tylko powiedzieć głośno w czym się nie zgadza.